Euro 2012 na Ukrainie to wymóg polskiej racji stanu.
Gdyby Polskę połączyć z Ukrainą w jedno państwo, przy organizacji Euro nie byłoby większych problemów. Oni mają stadiony, my – resztę. Lepszą infrastrukturę, odpowiednio przystosowane prawo, stabilną sytuację polityczną. Ale mistrzostwa organizują dwa kraje, które muszą zmagać się ze specyficznymi dla siebie wyzwaniami. W Polsce, mimo oporów, przygotowania posuwają się jednak pomału do przodu. Gorsza sytuacja jest na Ukrainie, gdzie pojawiają się wypowiedzi takie jak ostatnia Jewhena Wilinskiego, stawiające zdolność Kijowa do organizacji mistrzostw pod znakiem zapytania.
Ale, mimo wszelkich przeciwności, Euro z Ukrainą po prostu musimy zrobić.
Wspólna impreza ma wymiar nie tylko sportowy, ale też polityczny, a nawet cywilizacyjny. Dla Ukrainy organizacja wydarzenia na taką skali razem z Polską, członkiem Unii Europejskiej i NATO, oznacza jeden krok bliżej w stronę Zachodu. Udana impreza będzie miała ogromne znaczenie dla wyrwania Kijowa z „geopolitycznej próżni", w jakiej się znalazł po upadku ZSRR i szansą związania jego z zachodnimi strukturami. Z naszego punktu widzenia ma to znaczenie pierwszorzędne. Jak kiedyś mówił Józef Piłsudski, potem wielokrotnie powtarzał Jerzy Giedroyć "nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy". Demokratyczne, zintegrowane z Zachodem państwo ukraińskie jest nam niezbędne jako bufor oddzielający Polskę od ekspansji ze wschodu. Pozostawiony sam sobie Kijów w naturalny sposób wpadnie w orbitę wpływów rosyjskich. A scenariusza z Rosjanami na Bugu naprawdę wolelibyśmy nie powtarzać.
Musimy więc dołożyć wszelkich starań, by mistrzostwa zorganizować wspólnie z Ukraińcami, nawet jeśli musielibyśmy ich dosłownie ciągnąć za uszy. A słowa nowego prezesa PZPN o możliwości zmiany partnera na Niemców należą do kategorii tych, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane.
Ale, mimo wszelkich przeciwności, Euro z Ukrainą po prostu musimy zrobić.
Wspólna impreza ma wymiar nie tylko sportowy, ale też polityczny, a nawet cywilizacyjny. Dla Ukrainy organizacja wydarzenia na taką skali razem z Polską, członkiem Unii Europejskiej i NATO, oznacza jeden krok bliżej w stronę Zachodu. Udana impreza będzie miała ogromne znaczenie dla wyrwania Kijowa z „geopolitycznej próżni", w jakiej się znalazł po upadku ZSRR i szansą związania jego z zachodnimi strukturami. Z naszego punktu widzenia ma to znaczenie pierwszorzędne. Jak kiedyś mówił Józef Piłsudski, potem wielokrotnie powtarzał Jerzy Giedroyć "nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy". Demokratyczne, zintegrowane z Zachodem państwo ukraińskie jest nam niezbędne jako bufor oddzielający Polskę od ekspansji ze wschodu. Pozostawiony sam sobie Kijów w naturalny sposób wpadnie w orbitę wpływów rosyjskich. A scenariusza z Rosjanami na Bugu naprawdę wolelibyśmy nie powtarzać.
Musimy więc dołożyć wszelkich starań, by mistrzostwa zorganizować wspólnie z Ukraińcami, nawet jeśli musielibyśmy ich dosłownie ciągnąć za uszy. A słowa nowego prezesa PZPN o możliwości zmiany partnera na Niemców należą do kategorii tych, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane.