Pytany na pokładzie samolotu do Brukseli, co powie podczas nieformalnego szczytu UE, Kaczyński zapowiedział, że poinformuje, iż Polska akceptuje plan reformy finansów światowych.
"Wzmocnienie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyjęcie zasady, że nie ma działalności finansowej bez nadzoru - jest tam (w propozycji francuskiej - PAP) wiele rozsądnych rzeczy, które będzie wprowadzić niełatwo. Jeśli to się uda, to myślę, że będzie lepiej, bo obecny kryzys bez wątpienia był wynikiem swoistego chaosu" - uważa prezydent.
Zwrócił uwagę, że na swoje wystąpienie będzie miał co najwyżej 120 sekund, ale "na pewno powie o dobrej sytuacji naszego kraju".
Prezydent pytany był również o stanowisko rządu na piątkowy szczyt, które przedstawił mu dzień wcześniej minister finansów Jacek Rostowski.
"Znam je od wczoraj. Tam są elementy związane z europejskim nadzorem bankowym. Rozmawiałem o tym z ministrem Rostowskim, co to ma oznaczać konkretnego. To ma oznaczać, że europejski nadzór przejąłby część kompetencji obecnych nadzorów nad bankami-matkami. Dla Polski to jest korzystne. Jeżeli bank-matka jest we Włoszech czy w Holandii, to wiele do powiedzenia ma nadzór włoski czy holenderski. Przeszłoby to do nadzoru europejskiego, na który jakiś wpływ będziemy mieli" - zaznaczył Lech Kaczyński.
Jego zdaniem, część stanowiska rządu dotyczy kwestii, które nie są przedmiotem obrad piątkowego szczytu. "W tym zakresie nie będę się wypowiadał" - zapowiedział prezydent.
Jak dodał, wspomni o tym, że rząd czyni wysiłki w kierunku wprowadzenia waluty euro w 2012 roku. "Przekażę lojalnie stanowisko rządu, bo rząd jest współtwórcą polityki zagranicznej. O tym, że rząd przyjął mapę drogową, powiem" - zapewnił Kaczyński.
"Jeśli chodzi o euro, to nie sądzę, aby to kogoś zainteresowało, ponieważ w papierach prezydencji francuskiej na ten temat nic szczególnego nie ma, więc nie będę zanudzał naszych przyjaciół" - uważa polski prezydent.
Jak przypomniał, Traktat Lizboński, który także znalazł się w stanowisku rządu, nie jest przedmiotem obrad szczytu. "To jest tak, że to jest do kogo? Do mnie, do Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech, po trzecie, do narodu irlandzkiego, a jak dotąd tego rodzaju apele są traktowane jako naciski i wywierają skutek odwrotny od zamierzonego" - zauważył.
W jego ocenie, stanowisko rządu to próba wciągnięcia go w "naiwną pułapkę". "Wprawia mnie to w znakomity humor" - dodał prezydent.
Pytany, jak Rada Ministrów uzyska informację zwrotną ze szczytu, Lech Kaczyński powiedział, że w jego ocenie "pod tym względem nie będzie żadnych kłopotów". "Najprościej by było, gdyby wiceministrowie, którzy towarzyszyli wczoraj ministrowi Rostowskiemu byli ze mną, ale premier podjął decyzję, że nie. To nie jest coś, co może zachwycać, ale to jest sprawa rządu" - powiedział w samolocie prezydent.
ND, ab, PAP