Jak oświadczył mułła Brother, jeden z najbliższych współpracowników przywódcy Talibanu mułły Mohammada Omara, przed rozpoczęciem jakichkolwiek negocjacji musiałoby nastąpić wycofanie z Afganistanu zagranicznych wojsk.
"Tak długo, jak w Afganistanie stacjonują zagraniczni okupanci, nie jesteśmy gotowi do negocjacji, ponieważ to oni sprawują władzę i rozmowy nie przyniosą żadnych owoców... Problemy w Afganistanie są z ich powodu" - powiedział mułła.
Karzaj od początku twierdził, że taki warunek wstępny jest nie do przyjęcia.
"Jesteśmy bezpieczni w Afganistanie i nie potrzebujemy oferty bezpieczeństwa Hamida Karzaja" - powiedział Reuterowi przez łącze satelitarne mułła Brother.
Prezydent Karzaj powiedział w niedzielę, że jeśli przywódca talibów zechce negocjować, zapewni mu bezpieczeństwo. Dodał też, że jeśli sojusznicy z Zachodu nie zgodzą się na takie decyzje, mogą albo zdjąć go ze stanowiska, albo wyjechać z Afganistanu.
Możliwość rozmów z umiarkowanymi talibami jest coraz częściej brana pod uwagę zarówno w Kabulu, jak i w Waszyngtonie. Prezydent-elekt USA Barack Obama jeszcze w toku kampanii przedwyborczej nie wykluczał takich rozmów z "umiarkowanymi przywódcami" talibów.
Pierwsza próba nawiązania kontaktu rządu afgańskiego z talibami miała już miejsce we wrześniu w Arabii Saudyjskiej, gdzie w tajemnicy przedstawiciele władz spotkali się z byłymi członkami rządu talibskiego. Nie zapadły jednak żadne decyzje.
ND, PAP