Czerwonenko przebywał na konferencji Press Euro 2012, poświęconej piłkarskim mistrzostwom Europy. Zdążył wziąć udział w dyskusji na temat stanu przygotowań Ukrainy. W trakcie trwania konferencji telefonicznie dowiedział się o rozwiązaniu agencji.
"Dowiedziałem się od znajomego dziennikarza. Dla mnie to wyłacznie decyzja polityczna, a właściwie efekt walki politycznej pomiędzy prezydentem a premierem. Ja jestem postrzegany jako człowiek prezydenta, a ja po prostu jestem człowiekiem Ukrainy" - oświadczył Czerwonenko.
"W naszej agencji pracowało 60 głównie młodych ludzi. Bardzo wykształconych, znających po kilka języków. Były momenty, że brakowało funduszy na działanie i sami musieliśmy finansować jej działalność. Do Poznania też przyjechałem za swoje pieniądze, bowiem rząd zakazał mi jechać na konferencję, tłumacząc, że na takie rzeczy nie ma środków" - podkreślił.
Jego zdaniem, jedną z przyczyn odwołania była przejrzystość działania agencji. "Jeśli coś nie zostało wybudowane, to mówiliśmy, że tego nie ma. Tymczasem rząd zabronił nam w ten sposób się wypowiadać. A ja im mówię, na to, że UEFA dokładnie sprawdza to, co się robi, a nie wierzy tylko słowom. Ja tego broniłem, a to się im nie podobało" - zaznaczył.
Jego zdaniem piłkarskie mistrzostwa w Polsce i Ukrainie nie są zagrożone. "Mistrzostwa odbędą się na pewno w obu krajach. Na Ukrainie 80 procent budżetu na Euro pochodzi z sektora prywatnego, który mimo kryzysu jest mocny i nie ulega biurokracji. Niestety, biurokracja jest naszym największym problemem w przygotowaniach. Mówię to, mimo że przez wiele lat byłem ministrem w rządzie Ukrainy" - podsumował Czerwonenko, który nie wykluczył powrotu do pracy przy przygotowaniach do Euro 2012.
ND, PAP