Udało mu się to dzięki doskonałej znajomości budynku.
Mężczyzna wybłagał indyjskie siły specjalne, by pozwoliły mu wejść do hotelu pełnego terrorystów i przetrzymywanych przez nich zakładników.
Kiedy terroryści opanowali hotel Oberoi, kucharzowi udało się uciec. W środku w jednym z pokojów pozostała jednak jego żona Lea z córką Clarice. Przez 37 godzin oblężenia żona kontaktowała się z nim przez SMS. Z biegiem czasu wiadomości były jednak coraz bardziej dramatyczne. Zabarykadowana w pokoju kobieta słyszała strzały na korytarzu; niemowlę płakało z głodu. Półrocznemu dziecku matka dawała do jedzenia znalezione w pokoju czekoladowe ciastka.
Zrozpaczony ojciec postanowił za wszelką cenę wejść do hotelu, by zanieść dziecku mleko.
W czwartek po południu Lattanzi poprosił funkcjonariuszy sił specjalnych, by pozwolili mu wejść do środka z jedzeniem dla dziecka. Został jednak przez nich powstrzymany ze względu na niebezpieczeństwo.
Zgodę otrzymał dopiero w piątek rano. Wszedł do hotelu osłaniany przez policjantów, którzy życząc mu szczęścia zostawili go w drzwiach samego. Po całym hotelu krążyli uzbrojeni terroryści; Lattanzi po ciemku przemykał po korytarzach, chowając się przed nimi. Udało mu się dotrzeć do żony i córki. Opuścił hotel z najbliższymi dopiero wtedy, gdy cały gmach został odbity przez siły specjalne.
Zdjęcie Emanuele'a Lattanziego, wychodzącego z hotelu z uratowaną córeczką na rękach, obiegło cały świat.
ND, PAP