Nominacja generała Erica Shinsekiego na stanowisko sekretarza ds. weteranów to zerwanie z wyznawaną przez administrację Busha filozofią konfliktów zbrojnych.
Jako przewodniczący departamentu, znajdującego się z dala od centrum decyzyjnego rządu, Shinseki nie będzie oficjalnie należał do najważniejszych ludzi w nowej administracji. Jego nieoficjalne wpływy mogą być jednak znaczące. Najważniejsza będzie zapewne symboliczna rola człowieka, który jako jedyny był w stanie zaprotestować przeciw podejściu Busha i sekretarza obrony Donalda Rumsfelda do konfliktów zbrojnych.
Rumsfeld zafascynowany był wysuwaną przez teoretyków pola walki koncepcją tzw. „rewolucji w sprawach wojskowych" (revolution in military affairs – RMA). W jej myśl niewielkie, dobrze wyposażone i mobilne oddziały uzyskują na współczesnym polu walki przewagę nad wojskami tradycyjnymi. Ta wizja przełożyła się na małą liczbę wojsk okupacyjnych w Iraku, która miała być rekompensowana technologią. Okazało się jednak, że nowoczesnej techniki nie wystarczyło dla wszystkich, bądź nie sprawdzała się ona na irackiej pustyni. W rezultacie niewystarczająco liczne wojska nie były w stanie zaprowadzić stabilizacji w kraju, co kosztowało głowę Rumsfelda i spadek popularności Busha.
Poglądy Shinsekiego zaczęli w efekcie wyznawać wszyscy. Ucieleśnieniem ich trafności stała się postać gen. Jamesa Petraeusa, dowódcy sił amerykańskich w Iraku, który opracował słynną koncepcję surge – przerzucenia nad Zatokę Perską większej ilości wojsk. Surge uratowała Stany Zjednoczone przed nieuchronną porażką, a Petraeus wyrósł na bohatera. W tej roli występował podczas kampanii wyborczej Johna McCaina, który o pomysłach Rumsfelda wyrażał się równie krytycznie. Obaj kandydaci na najwyższy urząd, mimo wielu różnic programowych mieli jeden wspólny punkt – zwiększenie liczebności sił zbrojnych, tak by na przyszłość uchronić się przed iracką kompromitacją.
Wygrana Baracka Obamy nie ma więc większego znaczenia dla faktu, że wizja Busha i Rumsfelda nie wytrzymała starcia z rzeczywistością. Gdyby zwycięzcą wyborów został McCain, rolę Shinsekiego objąłby zapewne Petraeus. Faktem jest, że era fascynacji RMA nieodwołalnie odeszła do lamusa.
Rumsfeld zafascynowany był wysuwaną przez teoretyków pola walki koncepcją tzw. „rewolucji w sprawach wojskowych" (revolution in military affairs – RMA). W jej myśl niewielkie, dobrze wyposażone i mobilne oddziały uzyskują na współczesnym polu walki przewagę nad wojskami tradycyjnymi. Ta wizja przełożyła się na małą liczbę wojsk okupacyjnych w Iraku, która miała być rekompensowana technologią. Okazało się jednak, że nowoczesnej techniki nie wystarczyło dla wszystkich, bądź nie sprawdzała się ona na irackiej pustyni. W rezultacie niewystarczająco liczne wojska nie były w stanie zaprowadzić stabilizacji w kraju, co kosztowało głowę Rumsfelda i spadek popularności Busha.
Poglądy Shinsekiego zaczęli w efekcie wyznawać wszyscy. Ucieleśnieniem ich trafności stała się postać gen. Jamesa Petraeusa, dowódcy sił amerykańskich w Iraku, który opracował słynną koncepcję surge – przerzucenia nad Zatokę Perską większej ilości wojsk. Surge uratowała Stany Zjednoczone przed nieuchronną porażką, a Petraeus wyrósł na bohatera. W tej roli występował podczas kampanii wyborczej Johna McCaina, który o pomysłach Rumsfelda wyrażał się równie krytycznie. Obaj kandydaci na najwyższy urząd, mimo wielu różnic programowych mieli jeden wspólny punkt – zwiększenie liczebności sił zbrojnych, tak by na przyszłość uchronić się przed iracką kompromitacją.
Wygrana Baracka Obamy nie ma więc większego znaczenia dla faktu, że wizja Busha i Rumsfelda nie wytrzymała starcia z rzeczywistością. Gdyby zwycięzcą wyborów został McCain, rolę Shinsekiego objąłby zapewne Petraeus. Faktem jest, że era fascynacji RMA nieodwołalnie odeszła do lamusa.