"To, co się wydarzyło, jest historyczne. Nie ma innego kontynentu, który zobowiązałby się do przestrzegania tak wiążących zasad jak my. I to jednomyślnie!" - powiedział Sarkozy na konferencji prasowej. Przywódcy państw i rządów osiągnęli bowiem kompromis w sprawie pakietu klimatyczno- energetycznego, czyli instrumentów legislacyjnych, dzięki którym do 2020 roku UE zredukuje o 20 proc. emisji CO2 i zużycie energii, oraz o 20 proc. zwiększy udział energii odnawialnych.
Sarkozy zapewniał, że wbrew obawom ekologów pakiet nie został rozwodniony, a jedyne znaczne zmiany to przyznanie derogacji (okresów przejściowych) nowym krajom UE.
Tłumaczył jednak, że "to normalne", że Polska, 38-milionowy kraj, z gospodarką, która "ucierpiała za czasów żelaznej kurtyny" i wciąż w 95 proc. oparta jest na węglu, wynegocjowała okresy przejściowe. "W przeciwnym razie narzucilibyśmy im wzrost cen elektryczności o 200, 300 proc.!" - powiedział. - To niemożliwe. To nie do zaakceptowania ze społecznego punktu widzenia".
Przyznał, że negocjacje w sprawie pakietu były trudne do samego końca, zwłaszcza z Polską i Węgrami, ale bardzo "interesująca" i pomocna w osiągnięciu kompromisu była jego wizyta w Gdańsku 6 grudnia.
Pytany przez dziennikarzy, jakim negocjatorem okazał się Donald Tusk, Sarkozy określił polskiego premiera jako "partnera wymagającego, ale uczciwego i lojalnego, który dotrzymał swojego słowa".
"Donald Tusk dobrze negocjował. To człowiek z zasadami. Ale przypominam, że prezydent Lech Kaczyński też dobrze negocjował i podpisał Traktat z Lizbony. Z mojego punktu widzenia, to wydaje się skomplikowane podpisać Traktat z Lizbony w Brukseli, a odmówić podpisania ratyfikacji w Warszawie. To przecież ten sam traktat" - dodał.
(Sarkozy nawiązał do kluczowych negocjacji nad traktatem, które w imieniu Polski prowadził L.Kaczyński podczas szczytu 21-22 czerwca 2007 roku w Brukseli. Potem traktat uroczyście podpisał na szczycie w Lizbonie w grudniu 2007 r. premier Tusk w obecności L.Kaczyńskiego.)
Kolejna decyzja podjęta na szczycie to zobowiązanie Irlandii do wznowienia procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony. "Irlandczycy powtórzą referendum, a my jednomyślnie zgodziliśmy się, że jeśli Traktat z Lizbony będzie ratyfikowany przez wszystkie kraje, każdy kraj dostanie komisarza. Jeśli zostaniemy z Niceą (Traktatem z Nicei - PAP), Komisja Europejska zostanie zredukowana" - relacjonował Sarkozy.
Irlandczycy otrzymali też polityczne zobowiązania, że ich obawy (wyrażone w pierwszym referendum 12 czerwca br., kiedy odrzucili traktat) dotyczące neutralności kraju oraz polityki rodzinnej i podatkowej zostaną uwzględnione w odpowiednich protokołach prawnych. Te zostaną dołączone nie do Traktatu z Lizbony - bo wówczas ratyfikację należałoby powtórzyć w pozostałych krajach UE - ale do traktatu akcesyjnego Chorwacji, która jest pierwsza w kolejce do wejścia do UE, prawdopodobnie w 2010 lub 2011 roku.
I wreszcie trzecia decyzja to zaakceptowanie skoordynowanego planu pobudzania unijnej gospodarki o wartości 1,5 proc. PKB UE (200 mld euro). Jak powiedział Sarkozy, wszyscy zgodzili się, że sytuacja jest poważna - kryzys finansowy uderzył teraz gospodarkę. Dlatego zobowiązali się do wykorzystania wszystkich instrumentów, w tym podatkowych, by przeciwdziałać recesji i pobudzać zatrudnienie. Każdy kraj ma jednak sam zdecydować - według potrzeb i możliwości - jak chce wspierać inwestycje i popyt.
Sarkozy poinformował, że zapadła też zgoda na przekazanie w ramach tego planu 5 mld euro z niewykorzystanych środków z budżetu UE na rozbudowę infrastruktury energetycznej i transportowej oraz sieci internetowych. Ale wykorzystanie tych środków obarczone zostanie dodatkowymi warunkami.
Czwartkowo-piątkowy szczyt oraz konferencja prasowa były prawdopodobnie ostatnimi dla Sarkozy'ego w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. 1 stycznia przewodnictwo w UE po Francji obejmują bowiem Czechy.
"Czy będzie mi tego brakować? Może... Ale nie możecie mi przecież wyrzucać, że kocham Europę" - mówił do dziennikarzy.
Ciesząc się z sukcesu na szczycie, wyznał: "Nikt nie może dziś zakwestionować potrzeby prezydenta Rady Europejskiej sprawującego prawdziwe przywództwo... I to nie tylko na 6 miesięcy, ale na 2,5 roku". Jest to aluzja do Traktatu z Lizbony, który ustanawia nowe stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej o 2,5-letniej kadencji. Dziś Unią kierują rotacyjnie przez pół roku poszczególne kraje członkowskie.
Przywódcy państw UE poparli "ambitną inicjatywę Wschodniego Partnerstwa, która ma być zainaugurowana na szczycie europejskim za czeskiego przewodnictwa" - wynika z projektu wniosków końcowych ze szczytu UE w Brukseli.
Jak czytamy, zaprezentowany przez Komisję Europejską projekt ma być ostatecznie zatwierdzony na poziomie ministrów państw UE w marcu przyszłego roku. "Celem jest zainaugurowanie Wschodniego Partnerstwa podczas szczytu ze wschodnimi partnerami zorganizowanego przez przyszłe czeskie przewodnictwo" - brzmi projekt wniosków końcowych.
Czesi nieformalnie już zapowiedzieli, że spotkanie to odbędzie się "w kwietniu lub maju" 2009 roku.
Wschodnie Partnerstwo, zainicjowane przez Polskę i Szwecję wiosną obecnego roku, przewiduje stopniową i daleko idącą integrację sześciu wschodnich sąsiadów - Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji i warunkowo Białorusi - z unijnymi politykami, gospodarką i prawem.
ND, PAP, keb