W obszernym wywiadzie, udzielonym francuskiej agencji i nadanym we wtorek w serwisie AFP, szefowa dyplomacji amerykańskiej potwierdziła, iż w osiem lat po dojściu do władzy George'a W.Busha, popularność USA w świecie arabskim "nie jest największa". Jak powiedziała, rozumie, iż dla większości Arabów okres ten stał się czasem poniżenia i braku szacunku - dodała jednak, iż "proces ten nie zaczął się wraz z prezydenturą Busha i nie zakończy się wraz z jego odejściem z urzędu".
Z czasem jednak - zaznaczyła Rice - Arabowie uznają fakt, iż Stany Zjednoczone broniły świata arabskiego i prawa Arabów do korzystania z takich samych swobód jak Amerykanie. Nowy Irak - zaznaczyła - "zmieni oblicze Bliskiego Wschodu", stając się "pierwszą wieloetniczną i wieloreligijną demokracją w centrum świata arabskiego".
Zdaniem Rice, mimo iż zainicjowane przed rokiem w Annapolis procesy nie przyniosły porozumienia pokojowego między Izraelem a Palestyńczykami, sytuacja na Bliskim Wschodzie znacznie poprawiła się od 2001 r., kiedy Bush objął urząd prezydenta. Podobnie, jakkolwiek wojna z terroryzmem, podjęta przez Busha w 2001 roku nie doprowadziła do eliminacji Al-Kaidy czy schwytania Osamy bin Ladena, jednakże koalicja USA i Irakijczyków jest "gotowa" do zadania terrorystom ostatecznego ciosu. "Wygrywamy wiele bitew - wojna jednak nie dobiegła jeszcze końca" - powiedziała sekretarz stanu USA.
Po 20 stycznia - inauguracji nowego prezydenta i przejęciu urzędu sekretarz stanu USA przez jej demokratyczną następczynię Hillary Clinton, Condoleezza Rice zamierza wrócić do Kalifornii na uniwersytet Stanford pod San Francisco, gdzie pracować ma w centrum badawczym Instytutu Hoovera, specjalizującym się w stosunkach międzynarodowych.
ND, PAP