Czy Ameryka zmienia swoją politykę bezpieczeństwa? Mogłyby na to wskazywać ostatnie nominacje prezydenta elekta Baracka Obamy.
Zdecydował on, że koordynatorem agencji wywiadowczych w USA będzie emerytowany admirał Dennis Blair, a szefem CIA Leon Panetta - długoletni kongresmen i szef kancelarii Billa Clintona. Obaj urzędnicy zasłynęli wypowiedziami krytykującymi politykę George'a Busha w dziedzinie terroryzmu.
Panetta i Blair kwestionowali niehumanitarne metody postępowania z terrorystami w Guantanamo i Abu Ghraib. W wywiadach prasowych opowiadali się za zakończeniem ich stosowania. Jeden z nich jest autorem pomysłu zlikwidowania więzienia w Guatnanamo.
Oczywiście trudno kwestionować ich postawę szacunku dla ludzkiego życia i godności, a w konsekwencji brak akceptacji dla tortur i długoterminowego przetrzymywania ludzi w więzieniach bez wyroków sądowych. Jednak czy te deklaracje obu szefów służb nie przyniosą skutków odwrotnych od zamierzonych?
Lata 2000- 2008 dla Stanów Zjednoczonych były okresem otwartej wojny z terroryzmem w wydaniu islamskim. Zwłaszcza po atakach z 11 września 2001, głównym wrogiem USA stały się organizacje terrorystyczne świata skupione wokół Al-Kaidy Osamy bin Ladena. Rozbiciu tej organizacji miało służyć uderzenia na rządzony przez talibów Afganistan, który umożliwił zakładanie obozów szkoleniowych Al-KAidy i ochraniał też samego bin Ladena. Również Irak ostatecznie stał się frontem walki z terroryzmem. W Ameryce po szoku 11 września wprowadzono wiele regulacji prawnych mających kosztem ograniczenia praw człowieka podnieść poziom bezpieczeństwa. Drastycznym posunięciem było zwłaszcza osadzenie wyjętych spod jakiegokolwiek prawa osób podejrzanych o terroryzm (głównie schwytanych podczas operacji w Afganistanie) w bazie wojskowej Guantanamo i poddanie ich drobiazgowym przesłuchaniom przy użyciu metod delikatnie mówiąc mało humanitarnych. Nieoficjalnie mówi się, że wielu z nich nie wytrzymało tych przesłuchań.
Tu jednak rodzi pytanie, na które odpowiedzi nie poznamy nigdy: ilu zamachom terrorystycznym udało się dzięki temu zapobiec i ile niewinnych ofiar uratować od śmierci? Bez wątpienia informacje uzyskane od terrorystów posłużyły CIA do działań zapobiegających kolejnym zamachom.
Deklaracje szefów organizacji terrorystycznych od lat nie pozostawiają złudzeń, że będą one dążyć do zniszczenia USA i całej cywilizacji Zachodu. Co jakiś czas opinia publiczna tych krajów jest elektryzowana zapowiedziami ataków na "niewiernych". A o tym, że nie są to deklaracje gołosłowne, świadczą choćby ataki sprzed kilku lat w Madrycie i Londynie.
Nie ma wątpliwości, że w walce z terroryzmem działalność tajnych służb USA w ostatnich latach była co najmniej równie ważna jak wysłanie żołnierzy do Iraku czy Afganistanu. Zatem, czy terroryści nie odczytają, szlachetnych bez wątpienia, deklaracji Obamy i jego szefów służb jako zielonego światła dla swojej zbrodniczej działalności.
Panetta i Blair kwestionowali niehumanitarne metody postępowania z terrorystami w Guantanamo i Abu Ghraib. W wywiadach prasowych opowiadali się za zakończeniem ich stosowania. Jeden z nich jest autorem pomysłu zlikwidowania więzienia w Guatnanamo.
Oczywiście trudno kwestionować ich postawę szacunku dla ludzkiego życia i godności, a w konsekwencji brak akceptacji dla tortur i długoterminowego przetrzymywania ludzi w więzieniach bez wyroków sądowych. Jednak czy te deklaracje obu szefów służb nie przyniosą skutków odwrotnych od zamierzonych?
Lata 2000- 2008 dla Stanów Zjednoczonych były okresem otwartej wojny z terroryzmem w wydaniu islamskim. Zwłaszcza po atakach z 11 września 2001, głównym wrogiem USA stały się organizacje terrorystyczne świata skupione wokół Al-Kaidy Osamy bin Ladena. Rozbiciu tej organizacji miało służyć uderzenia na rządzony przez talibów Afganistan, który umożliwił zakładanie obozów szkoleniowych Al-KAidy i ochraniał też samego bin Ladena. Również Irak ostatecznie stał się frontem walki z terroryzmem. W Ameryce po szoku 11 września wprowadzono wiele regulacji prawnych mających kosztem ograniczenia praw człowieka podnieść poziom bezpieczeństwa. Drastycznym posunięciem było zwłaszcza osadzenie wyjętych spod jakiegokolwiek prawa osób podejrzanych o terroryzm (głównie schwytanych podczas operacji w Afganistanie) w bazie wojskowej Guantanamo i poddanie ich drobiazgowym przesłuchaniom przy użyciu metod delikatnie mówiąc mało humanitarnych. Nieoficjalnie mówi się, że wielu z nich nie wytrzymało tych przesłuchań.
Tu jednak rodzi pytanie, na które odpowiedzi nie poznamy nigdy: ilu zamachom terrorystycznym udało się dzięki temu zapobiec i ile niewinnych ofiar uratować od śmierci? Bez wątpienia informacje uzyskane od terrorystów posłużyły CIA do działań zapobiegających kolejnym zamachom.
Deklaracje szefów organizacji terrorystycznych od lat nie pozostawiają złudzeń, że będą one dążyć do zniszczenia USA i całej cywilizacji Zachodu. Co jakiś czas opinia publiczna tych krajów jest elektryzowana zapowiedziami ataków na "niewiernych". A o tym, że nie są to deklaracje gołosłowne, świadczą choćby ataki sprzed kilku lat w Madrycie i Londynie.
Nie ma wątpliwości, że w walce z terroryzmem działalność tajnych służb USA w ostatnich latach była co najmniej równie ważna jak wysłanie żołnierzy do Iraku czy Afganistanu. Zatem, czy terroryści nie odczytają, szlachetnych bez wątpienia, deklaracji Obamy i jego szefów służb jako zielonego światła dla swojej zbrodniczej działalności.