W wydanym w niedzielę komunikacie izraelski ambasador zapytał, "dlaczego organizacje nawołujące do protestów i ich uczestnicy nie wyszli na ulice, kiedy przez lata Hamas atakował tysiącami rakiet ludność cywilną Izraela". Dodał, że obecne manifestacje są przykładem "podwójnej moralności" i moralnego "skrzywienia".
"Pretensje, aby dawać Izraelowi lekcje moralności, nie są spójne i nie mają podstaw - czytamy w komunikacie. - Niestety, we wszystkich wojnach są niewinne ofiary. Operacje NATO w Jugosławii 10 lat temu i obecnie w Afganistanie spowodowały tysiące niewinnych ofiar".
"Jednak w obu przypadkach istniał, i istnieje, szeroki konsensus europejski odnośnie tych interwencji, chociaż ani Jugosławia, ani Afganistan nie podawały w wątpliwość prawa Europy do istnienia, jak to robi Hamas w stosunku do Izraela" - napisał ambasador.
Zwrócił też uwagę, że w niektórych manifestacjach w Hiszpanii brali udział przedstawiciele rządzącej partii PSOE. "Podczas naszych rozmów z rządem Hiszpanii mieliśmy wrażenie, że był on autentycznie zmartwiony kryzysem i chciał przyczynić się do znalezienia rozwiązania - kontynuuje ambasador. - Jest jednak jasne, że (antyizraelskie) hasła manifestacji nie są kompatybilne ze stwierdzeniami rządu".
W niedzielę dziesiątki tysięcy mieszkańców Madrytu uczestniczyło w manifestacji przeciwko izraelskim atakom na Strefę Gazy. Protesty odbyły się pod hasłem: "Solidarność z narodem palestyńskim", "Wstrzymajmy masakrę w Gazie", "Skończyć z okupacją".
Na czele manifestacji szli Palestyńczycy, którzy skandowali: "To nie jest wojna, to ludobójstwo", "Wszyscy jesteśmy Palestyńczykami". W drugim rzędzie maszerowali znani artyści hiszpańscy, a także przedstawiciele partii socjalistycznej PSOE, Zjednoczonej Lewicy, związków zawodowych i ugrupowań pacyfistycznych.
Rząd Hiszpanii oficjalnie potępił ataki Izraela na Strefę Gazy i skrytykował Hamas, ale opowiedział się za dialogiem z tym ugrupowaniem. Rząd oficjalnie nie wziął udziału w protestach, jednak sekretarz generalny PSOE i premier Jose Luis Rodriquez Zapatero poparł manifestację, co - według komentatorów - może wywołać niezadowolenie władz Izraela.
Członek komitetu wykonawczego PSOE Pedro Zerolo przygotowywał manifestację i uczestniczył w niej jako przedstawiciel partii rządzącej. "Celem dzisiejszej manifestacji jest wstrzymanie masakry, odrzucenie interwencji wojskowej Izraela i opowiedzenie się za natychmiastowym wstrzymaniem ognia" - oświadczył Zerolo.
Pod koniec protestów były dyrektor UNESCO Federico Mayor Zaragoza, dwoje aktorów: Carmen Machi i Imanol Arias oraz dziennikarka Rosa Maria Mateo odczytali przesłanie, w którym potępili "nieludzką" akcję wojskową Izraela w Gazie. "Jest nie do zaakceptowania, aby rząd Izraela wykorzystywał rakiety Hamasu jako pretekst do usprawiedliwienia śmiercionośnej interwencji w Gazie" - napisano w przesłaniu.
Premier Zapatero w niedzielę wezwał Izrael do natychmiastowego przerwania ognia. "Konsekwencją stosowania przemocy jest więcej konfliktów, więcej wojen i brak bezpieczeństwa na świecie" - powiedział.
Zapatero oskarżył opozycyjną prawicową Partię Ludową o "niezajmowanie stanowiska wobec ważnego problemu międzynarodowego". "Są tacy, którzy nic nie mówią, nie wypowiadają się, nie przedstawiają swoich poglądów na ten temat - powiedział. - A tacy, którzy nie mają poglądów w istotnych sprawach międzynarodowych, nie mają także projektu politycznego; ciągle oczekuję, aby Partia Ludowa i jej przywódca Mariano Rajoy powiedzieli coś na temat tego, co dzieje się w Strefie Gazy i w Palestynie".
"Moim obowiązkiem jest zażądanie natychmiastowego przerwania ognia przez Izrael i otwarcia drogi do sprawiedliwego i trwałego procesu pokojowego" - dodał.
W sobotę co najmniej 30 tys. osób manifestowało na ulicach Barcelony. Protesty zwołało około stu organizacji pod przewodnictwem pacyfistycznej platformy "Aturem la Guerra" i Palestyńskiej Wspólnoty w Katalonii. Obecni byli przywódcy katalońskich partii nacjonalistycznych.
ab, pap