Z kolei rzecznik rosyjskiego premiera Władimira Putina Dmitrij Pieskow zapowiedział, iż Rosja gotowa jest wznowić tak szybko jak to możliwe dostawy gazu do Europy gdy tylko Ukraina spełni warunki monitoringu przepływu gazu przez swe terytorium.
Rzecznik, który wypowiadał się na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi w Moskwie, zapowiedział także, iż rosyjski gaz będzie sprzedawany Ukrainie po cenach rynkowych. Nie określił jednak konkretnej wysokości, zastrzegając iż cena pozostaje nadal przedmiotem negocjacji. W grudniu, na początku kryzysu, mowa była o cenach 250-418 dolarów za 1000 metrów sześciennych.
Pieskow oświadczył też, że spór między Moskwą a Kijowem "to nie kwestia polityki lecz skorumpowania" (strony ukraińskiej). Oskarżając Naftohaz o "pasywność" w rozmowach, podkreślił, iż między stronami nadal istnieje wiele nierozwiązanych poważnych kwestii - wymienił różnice w szacunkach zadłużenia ukraińskiego za gaz czy w sprawie ilości podbieranego przez Ukrainę rosyjskiego surowca. Podkreślił, iż strona rosyjska nadal nie ma bezpośredniego dowodu by Kijów podpisał protokół bez wcześniejszych warunków.
Agencja ITAR-TASS sugeruje natomiast, że dokument został podpisany - bez obecności prasy - przez wicepremiera Ukrainy Hryhorija Nemyrię i zastępcę szefa Naftohazu Wołodymyra Trykołycza.
Rzecznik ukraińskiej spółki paliwowej Naftohaz Wałentyn Zemlanski w poniedziałek rano nie potrafił potwierdzić PAP doniesień Gazpromu, jakoby Ukraina podpisała ten protokół bez wcześniej dodanego oświadczenia.
Zemlanski poinformował, że poprzedni protokół wraz z dodatkiem, który wywołał irytację Moskwy, podpisała premier Julia Tymoszenko. Wynika z tego, że dokument, z którego usunięto ukraiński dodatek, również powinna podpisać szefowa rządu bądź osoba przez nią do tego upoważniona. Tymczasem, jak powiedziała w rozmowie telefonicznej rzeczniczka Tymoszenko Maryna Soroka, ukraińska premier w poniedziałek rano udała się do Eupatorii na Krymie. Według Soroki, Tymoszenko nie spotykała się też z żadnymi delegacjami zagranicznymi.
Wcześniej w poniedziałek Gazprom zapowiedział, że po usunięciu przez Kijów dodatkowego oświadczenia, protokół musi być ponownie podpisany przez wszystkie strony. Z informacji rosyjskiej agencji ITAR-TASS wynika, że od rana w poniedziałek w Kijowie rozmowy prowadzi delegacja Gazpromu; nie podano szczegółów.
W niedzielę wieczorem Komisja Europejska (KE) zakomunikowała, że rząd Ukrainy zgodził się podpisać jeszcze raz protokół, który umożliwi wznowienie dostaw rosyjskiego gazu do krajów Unii Europejskiej, tym razem bez dopisku, który wywołał irytację Moskwy. KE zaznaczyła też, że nadal stoi na stanowisku, że "jednostronne oświadczenie, takie jak ukraińskie, nie ma żadnego wpływu" na postanowienia protokołu podpisanego przez Rosję, Ukrainę i UE.
Według nieoficjalnych informacji, ukraińskie oświadczenie głosi, że Ukraina nie podbierała przesyłanego przez jej terytorium gazu i że nie ma długów wobec Gazpromu. Jest też mowa o konieczności dostarczania Ukrainie przez Moskwę dodatkowo tzw. gazu technicznego, by można było utrzymać ciśnienie w systemie przesyłu gazu.
Ukraiński załącznik wywołał irytację strony rosyjskiej.
W Moskwie potwierdzono, iż szef Gazpromu Aleksiej Miller i rosyjski wicepremier Igor Sieczin udają się w poniedziałek do Brukseli na rozmowy w sprawie kryzysu gazowego z ministrami ds. energii państw UE.ab, pap