"Nie mamy żadnego problemu z tym, by w misji brali udział polscy eksperci, jeśli misja będzie kontynuowana. Nie wykluczamy ekspertów polskich" - zapewnił rzecznik KE ds. energii Ferran Tarradellas.
"Miejmy nadzieję, że Polacy zostaną dołączeni" - powiedział dziennikarzom w Brukseli Waldemar Pawlak, wyraźnie sugerując, że sprawa wygląda pomyślnie. "Ale jak nie zostaną wysłani, to koniec świata się nie stanie - dodał. - To gaz jest najważniejszy, a nie obserwatorzy".
Wicepremier Pawlak, który przyjechał do Brukseli, by wziąć udział w nadzwyczajnym posiedzeniu unijnych ministrów ds. energii zapewnił, że Polska już w czwartek zgłaszała ekspertów chętnych do udziału w misji.
Rzecznik KE tłumaczył, że członkowie gazowej misji obserwacyjnej UE zostali wybrani przez Komisję we współpracy z europejskimi stowarzyszeniami firm gazowych: Eurogas oraz Stowarzyszeniem Operatów Przesyłu Gazu (GTE), których członkami są Gaz-System i PGNiG.
Jak ustaliła PAP, Komisja Europejska w czwartek i piątek rano telefonowała do gotowych do wyjazdu na Ukrainę i do Rosji ekspertów spośród listy dostarczonej przez oba stowarzyszenia. Koordynatorem przy opracowywaniu listy był niemiecki E.ON. Wśród 15 ekspertów wytypowanych do misji na Ukrainę oraz trzech do Rosji, nie znalazł się żaden Polak.
"Nie myślę, by był jakiś powód polityczny. Wszystko działo się bardzo szybko, nie było czasu skontaktować się z wszystkimi członkami organizacji" - zapewniły PAP pragnące zachować anonimowość źródła w GTE.
W niespełna dwie godziny po telefonie te same źródła poinformowały, że GTE jeszcze w poniedziałek zgłosi Komisji Europejskiej nazwiska gotowych do wyjazdu dwóch polskich ekspertów z Gaz-Systemu.
Rzecznik KE, wyraźnie poirytowany pytaniami, czemu do gazowej misji nie wybrano Polaków podkreślił, że "wybrani eksperci nie reprezentują rządów ani firm, z których pochodzą, ale są ekspertami Komisji Europejskiej, która dowodzi całą misją".
Także źródła polskie w Brukseli powiedziały, że nie ma podejrzeń, iż Polaków specjalnie wykluczono. "Wszystko działo się w biegu, w ciągu zaledwie kilku godzin, natychmiast po wstępnym porozumieniu UE z Rosją i Ukrainą w sprawie misji. Tak by eksperci już po południu mogli być gotowi do wyjazdu" - mówiły źródła.
Rosja i Ukraina zgodziły się wpuścić na swoje obiekty unijnych obserwatorów, którzy mają kontrolować przepływ rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium do innych państw europejskich. Ma to umożliwić przywrócenie przerwanych w ubiegłym tygodniu dostaw gazu do Europy w ciągu kilku dni.
ND, PAP