Sprawę tę podniósł najstarszy rangą republikański senator w komisji Richard Lugar. "Fundacja Billa Clintona istnieje jako pokusa dla obcych rządów i organizacji, które mogą sądzić, że uzyskają jakieś korzyści za pomocą swoich donacji" - powiedział senator na przesłuchaniu. Wezwał Clintona, by jego fundacja zaprzestała przyjmowania datków z zagranicy.
Na konto fundacji wpłacali m.in. szejkowie z Arabii Saudyjskiej i innych krajów mających powikłane stosunki z USA. Bill Clinton zapewnił jednak niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że ujawni wszystkie źródła datków, tak "aby nie powstało podejrzenie, że mają one jakikolwiek związek z decyzjami" przyszłej administracji w polityce zagranicznej.
W swym wstępnym wystąpieniu Hillary Clinton podkreśliła, że jako sekretarz stanu doprowadzi do przesunięcia akcentu amerykańskiej polityki międzynarodowej z siły wojskowej na dyplomację i inne niemilitarne środki.
Powiedziała też, że polityka zagraniczna USA "powinna być oparta na pragmatyzmie, a nie sztywnej ideologii".
"Powinniśmy bardziej stosować +inteligentną siłę+ (smart power), a więc szeroki wachlarz narzędzi pozostających do naszej dyspozycji. Jeżeli zostanę zatwierdzona, dyplomacja będzie awangardą naszej polityki zagranicznej. (...) Sukcesy Ameryki nigdy nie były oparte na potędze wojskowej. Zawsze czerpały inspirację z naszych wartości i w nich były zakorzenione. Nasz kraj powinien świecić przykładem dla innych" - oświadczyła.
O nadużywanie siły oskarża się administrację prezydenta George'a W. Busha, która rozpoczęła wojnę w Iraku. Była Pierwsza Dama zaznaczyła też, że odejdzie od unilateralizmu Busha, czyli nieliczenia się w polityce zagranicznej z innymi krajami, w tym nawet sojusznikami USA.
"Trzeba wprowadzać w życie globalne rozwiązania. Ameryka nie może rozwiązać palących problemów sama, tak jak świat nie może ich rozwiązać bez Ameryki. Trzeba umocnić sojusze szczególnie z naszymi partnerami z NATO" - powiedziała.
Przyrzekła też zapewnić zwiększenie funduszy dla Departamentu Stanu - co jednak zależy od Kongresu. USA mają obecnie ogromny i rosnący deficyt budżetowy.
Za największe zagrożenie dla USA Hillary Clinton uznała "niebezpieczeństwo, że broń masowego rażenia wpadnie w ręce terrorystów". Dlatego - mówiła - "trzeba zmniejszyć zapasy broni nuklearnej" poprzez negocjowanie układów o redukcji i nieproliferacji tej broni z Rosją i innymi państwami.
Zapowiedziała negocjowanie z Rosją dalszych etapów realizacji układu START - o redukcji strategicznych (międzykontynentalnych) rakiet atomowych.
Mówiąc o Iranie, oświadczyła, że nie można dopuścić do uzbrojenia się tego kraju w broń nuklearną, i zaznaczyła, że w tym celu "nie można wykluczyć żadnej opcji" - co jest dyplomatycznym eufemizmem na użycie siły. Zasygnalizowała jednocześnie, że przyszła administracja zaprezentuje "nowe, być może odmienne podejście" w kwestii Teheranu.
W jej wystąpieniu znalazły się też tradycyjne deklaracje o potrzebie kontynuowania prób doprowadzenia do pokoju w konflikcie izraelsko-palestyńskim. "Nie możemy zrezygnować ze starań o pokój" - powiedziała.
Obiecała też, że będzie walczyć o prawa kobiet na świecie. Przypomniała tu swój udział w konferencji na temat praw kobiet, która odbyła się w Pekinie w 1995 r., i powiedziała, że inspiracją do działalności na tym polu była dla niej Ann Dunham - matka Baracka Obamy, antropolog i aktywistka na rzecz praw kobiet.
Mówiąc o ambicjach nuklearnych Korei Północnej, pozytywnie oceniła rokowania sześciostronne - prowadzone przez oba państwa koreańskie, Chiny, Japonię, Rosję i Stany Zjednoczone - ale zapowiedziała, że jej zespół przestudiuje możliwe sposoby jak najskuteczniejszego postępowania z Phenianem.
Zapewniła też, że nowa amerykańska administracja chce mieć oparte na współpracy relacje z Rosją - choć w poszanowaniu "amerykańskich wartości i norm międzynarodowych". Clinton zobowiązała się też do pogłębienia relacji euroatlantyckich, zwłaszcza z Francją, Niemcami i Wielką Brytanią, a także nowymi demokracjami Europy Wschodniej.
Mówiąc o Kubie, pani Clinton potwierdziła, że przyszłe władze w Waszyngtonie chcą znieść restrykcje dotyczące podróży na wyspę i wysyłania tam przekazów pieniężnych przez Amerykanów pochodzenia kubańskiego. Obecnie osoby posiadające krewnych na Kubie mogą ich odwiedzać tylko raz na trzy lata. Obama wyraził już wcześniej chęć zniesienia tych ograniczeń.
Clinton wyraziła jednocześnie nadzieję, że rząd kubański rozważy zwolnienie więźniów politycznych i otwarcie gospodarki.
Oczekuje się, że Komisja Spraw Zagranicznych zarekomenduje zatwierdzenie nominacji Clinton w czwartek. Senat w pełnym składzie powinien to zrobić przed uroczystościami inauguracji Obamy jako prezydenta (20 stycznia).pap, keb