W ocenie Millera nie ma żadnych przyczyn technicznych, uniemożliwiających przesyłanie rosyjskiego gazu na Bałkany i Słowację przez terytorium Ukrainy.
Premier Rosji Władimir Putin, który wieczorem odwiedził centralny punkt dyspozycyjny Gazpromu w siedzibie koncernu w południowo- zachodniej Moskwie, powiedział, że strona rosyjska odkręciła kurek z paliwem dla Europy; teraz należy wyjaśnić, czy Ukraina jest w stanie przetransportować ten surowiec do odbiorców europejskich.
"Gaz tłoczony jest na stację pomiarową Sudża (w obwodzie kurskim, w południowo-zachodniej Rosji), skąd bezpośrednio powinien być pompowany do gazociągu eksportowego (na terytorium Ukrainy). Stamtąd tranzytem powinien płynąć do Europy" - oznajmił Miller, który towarzyszył Putinowi.
Szef Gazpromu poinformował, że rosyjski koncern w pierwszej kolejności próbuje dostarczyć gaz do Słowacji, Mołdawii, Rumunii, Bułgarii, Macedonii, Grecji i Turcji, czyli do krajów, które najbardziej ucierpiały wskutek obecnego kryzysu.
Według Millera, we wtorek na Słowację miało trafić 22,2 mln ton paliwa, a na Bałkany - 76,6 mln ton. Jednak przez rosyjsko- ukraińską granicę przeszło tylko 1,633 mln ton surowca.
Putin nie wykluczył, iż system przesyłu gazu na Ukrainie jest w tak złym stanie technicznym, że nie nadaje się do tłoczenia paliwa. "Jeśli tak jest, to trzeba o tym uczciwie i otwarcie powiedzieć" - dodał szef rosyjskiego rządu.
Putin zapowiedział, że w środę w związku z kryzysem gazowym przylecą do Moskwy szefowie rządów Bułgarii i Słowacji - Sergiej Staniszew i Robert Fico.
Premier Rosji poinformował, że z obydwoma liderami rozmawiał we wtorek przez telefon, wyjaśniając im, że Rosja usiłuje tłoczyć gaz - w pierwszej kolejności na Bałkany i Słowację - jednak paliwo nie wchodzi do ukraińskiego systemu przesyłowego.
Zdaniem Putina, "odbiorcy rosyjskiego gazu powinni aktywniej pracować z Ukrainą".
Natomiast wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew wyjaśnił, że rosyjski koncern próbuje tłoczyć gaz przez stację pomiarową Sudża, a nie Wałujki i Pisariewka, jak chce tego Ukraina, gdyż to przez tę pierwszą powinien płynąć surowiec na eksport.
"Wałujki i Pisariewka nie obsługują tranzytu, lecz rynek ukraiński. Nie mamy kontraktu na dostawy gazu na Ukrainę" - oświadczył Miedwiediew.
Wiceszef Gazpromu podkreślił, że w Sudży bierze początek gazociąg eksportowy, mający bezpośrednie wyjście do odbiorców w Bułgarii, Rumunii, Turcji i innych krajach. Miedwiediew dodał, że była to ostatnia magistrala tranzytowa, którą 7 stycznia zamknęła Ukraina.
"Do Sudży powinien też docierać gaz dla Słowacji, jednak we wtorek Ukraina zamknęła także to wejście, nie przyjmując rosyjskiego tranzytu" - powiedział.
Wiceszef rosyjskiego koncernu podał, że Gazprom wystąpił już do ukraińskiego Naftohazu o przetransportowanie w środę 76,6 mln metrów sześciennych paliwa na Bałkany i 22,2 mln metrów sześciennych - na Słowację. Gaz ten - jak zaznaczył - koncern również zamierza tłoczyć przez Sudżę.
Z kolei rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow oznajmił, że Naftohaz zażądał od Gazpromu dostarczenia 140 mln metrów sześciennych surowca jako gazu technicznego, niezbędnego do podtrzymania ciśnienia w ukraińskim systemie przesyłowym.
Według Kuprijanowa, oznacza to, że rosyjski gaz, który w momencie wstrzymania europejskiego tranzytu 7 stycznia znajdował się w tranzytowych rurociągach na Ukrainie, został rozkradziony.
pap, keb