"Kraj przeżywa wielka tragedię" - powiedział w niedzielę premier Australii Kevin Rudd, który wysłał na pomoc strażakom wojsko i policję.
Ci, którzy zdołali uciec przed pożarem, przekazują wstrząsające relacje o sąsiadach, którzy próbowali ucieczki i których dopadło morze ognia.
"Niebo i horyzont zakryły czarne chmury dymu, na tle których odcinały się strasznym pomarańczowym blaskiem nasze płonące domy" - opowiada Maria Jones, która wraz z córeczką zdołała uciec z miejscowości Kinglake pod Melbourne.
W Kinglake, które leży 70 km od Melbourne, zginęło co najmniej 18 osób.
Ogień pochłonął także domy w Marysville, 100 km od Melbourne. Zwłoki ofiar pożarów zwożono w niedzielę z 18 miejscowości i gmin położonych w promieniu 160 km od Melbourne.
Nie jest znana liczba poparzonych i rannych. Australijski Czerwony Krzyż przewiduje, że ciężki stan, w jakim znaleziono wielu, zapowiada znaczny wzrost liczby ofiar śmiertelnych. Czerwony Krzyż zorganizował dotąd tymczasowe schronienie dla ponad 3.700 osób, których domy i mienie pochłonął ogień.
Tegoroczne pożary, podsycane przez wiatr, wysoką temperaturę, sięgającą 46 stopni Celsjusza, i utrzymującą się od długiego czasu suszę, są najtragiczniejszymi w historii Australii.
Władze zapowiedziały, że surowo ukarzą podpalaczy, którzy - według nich - przyczynili się do tragedii.Premier rządu australijskiego stanu Wiktora John Brumby oświadczył, że do walki z katastrofalnymi pożarami buszu skierowane zostaną oddziały wojska. Z ofertą udzielenia takiej pomocy wystąpił premier rządu ogólnokrajowego Kevin Rudd.
Żołnierze wesprą tysiące strażaków walczących z żywiołem zapewniając m.in. dostawy paliwa i budując zapory przeciwogniowe.
Mimo wysiłków strażaków, dotychczas nie zdołano opanować pożarów, które w sobotę trawiły lasy, farmy i małe osady w stanach Wiktoria i Nowa Południowa Walia powodując co najmniej 25 ofiar śmiertelnych.
Tegoroczne pożary, podsycane przez wiatr, wysoką temperaturę i utrzymującą się od długiego czasu suszę, są jednymi z najtragiczniejszych w historii Australii.pap, keb
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!