Sarkozy rozwścieczył Czechów w miniony czwartek zapowiadając w wystąpieniu telewizyjnym zwiększenie inwestycji w kraju, a jako jeden z przykładów podał zniesienie części obciążeń podatkowych dla rodzimej branży motoryzacyjnej, tak by uratować krajowe fabryki i miejsca pracy.
"Jeśli dajemy pieniądze firmom samochodowym na restrukturyzację, to nie po to, by dowiedzieć się, że kolejna fabryka przenosi się do Czech czy gdzie indziej" - dodał Sarkozy.
"To, co powiedział Nicolas Sarkozy, jest nie do uwierzenia. Jeśli ktoś chciał poważnie zagrozić ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, nie mógł wybrać lepszego sposobu i momentu" - powiedział Topolanek w wywiadzie dla dziennika "Hospodarzske Noviny".
Nie jest to pierwsze spięcie na linii Paryż-Praga. Jak pisał dziennik "Le Monde" w miniony weekend, Sarkozy, który dopiero co rozstał się ze sterami UE, zarzuca czeskiemu przewodnictwu brak inicjatyw w walce z kryzysem finansowym i gospodarczym. Wciąż apeluje też o większą konsolidację strefy euro, proponując zwołanie kolejnego szczytu jej państw członkowskich.
Czechy są jedynym państwem Unii, które nie zajęły jeszcze stanowiska wobec Traktatu Lizbońskiego. Głosowanie nad nim w czeskim parlamencie ma się odbyć 17 lutego.
ND, PAP
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!