Prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew polecił szefowi Federalnej Służby Bezpieczeństwa, Aleksandrowi Bortnikowi, zakończyć operację antyterrorystyczną w Czeczenii.
Tym terminem Moskwa usprawiedliwiała zbrodnie popełnione na Czeczenach, w czasie trwania tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, którą rozpoczęto po serii wybuchów domów mieszkalnych w Moskwie i w innych miastach. Winą za zamachy obarczono "czeczeńskich terrorystów" (o zorganizowanie wybuchów Aleksander Litwinienko, w słynnej książce „Wysadzić Rosję”, oskarżył rosyjskie służby specjalne i stającego za nimi Władimira Putina. Póki co jednak, jest to tylko hipoteza). Popełnione w czasie „operacji terrorystycznej” zbrodnie opisywała Anna Politkowska, płacąc za to życiem w 2006 roku.
Zlecenie zabójstwa dziennikarki przypisuje się prezydentowi Czeczenii Ramzanowi Kadyrowowi. Ramzan jest synem Achmada Kadyrowa, czeczeńskiego wojownika, który przeszedł na stronę Rosjan (zginął w zamachu w 2004 r.). Kadyrow młodszy łączy przywiązanie do czeczeńskiej tradycji (wyznaje Islam, popiera wielożeństwo, propaguje narodową kulturę i tradycyjne wychowanie) z lojalnością wobec Kremla. Jest autorem słynnego w Rosji zdania, że „kobiety nie mogą chodzić po ulicy w gaciach...to znaczy szortach", za co Rosjanki nazwały go ironicznie „mężczyzną marzeń". Wszem i wobec deklaruje, że Putin jest jego „idolem", nazwał jego imieniem główną ulicę w Groznym. Za pomocą czystek wprowadził w Czeczenii wzorowy porządek, a w stolicy postawił olbrzymi meczet, dumnie nazwanym "największym w Europie", co ma być materialnym dowodem na normalizację sytuacji w republice. Dzisiejsza Czeczenia to rzeczywiście oaza spokoju, w porównaniu z sąsiednią Inguszetią, gdzie zabójstwa na zlecenie są na porządku dziennym, a po zmroku lepiej nie wychodzić na ulicę.
Kadyrow, w niedawnym wystąpieniu telewizyjnym, wezwał czeczeńską diasporę do powrotu na łono ojczyzny, obiecując „przebaczenie" nawet największym politycznym przeciwnikom. Tymczasem, w czeczeńskich środowiskach na uchodźstwie rośnie niepokój – w styczniu zamordowano w Wiedniu byłego ochroniarza rudobrodego prezydenta, który miał zeznawać w międzynarodowym procesie przeciwko swojemu zwierzchnikowi, oskarżając go o stosowanie tortur wobec ludności cywilnej. Zabójca ochroniarza został schwytany pod Warszawą. W Norwegii, w środowisku czeczeńskiej diaspory wybuchł skandal, gdy domniemany zamachowiec pokajał się przez swoją niedoszłą ofiarą, wyznając, że miał zlecenie od Kadyrowa. W Moskwie, w centrum miasta zginął Stanisław Markielow, prawnik, który bronił Czeczenów przed nadużyciami państwa. Choć Kadyrow odznaczył go pośmiertnie medalem, zabójstwo człowieka zaangażowanego w sprawy Anny Politkowskiej, mogło być mu na rękę.
Choć wewnątrz republiki panuje względny spokój, jest on tylko pozorny. W sąsiednim Dagestanie i Inguszetii wszystko iskrzy, a północny Kaukaz - to beczka prochu. Kreml zajęty kryzysem gospodarczym, gaszeniem społecznych buntów we Władywostoku, rozwiązywaniem problemów z krnąbrnym prezydentem Osetii Południowej, oddaje Czeczenię ambitnemu watażce, który słynie z ciężkiej ręki. Wierny i sprawdzony Kadyrow będzie strzegł porządku za wszelką cenę. I tak Czeczenia staje się jego "wewnętrzną sprawą". Ludność cywilna przestała liczyć się już dawno.
Zlecenie zabójstwa dziennikarki przypisuje się prezydentowi Czeczenii Ramzanowi Kadyrowowi. Ramzan jest synem Achmada Kadyrowa, czeczeńskiego wojownika, który przeszedł na stronę Rosjan (zginął w zamachu w 2004 r.). Kadyrow młodszy łączy przywiązanie do czeczeńskiej tradycji (wyznaje Islam, popiera wielożeństwo, propaguje narodową kulturę i tradycyjne wychowanie) z lojalnością wobec Kremla. Jest autorem słynnego w Rosji zdania, że „kobiety nie mogą chodzić po ulicy w gaciach...to znaczy szortach", za co Rosjanki nazwały go ironicznie „mężczyzną marzeń". Wszem i wobec deklaruje, że Putin jest jego „idolem", nazwał jego imieniem główną ulicę w Groznym. Za pomocą czystek wprowadził w Czeczenii wzorowy porządek, a w stolicy postawił olbrzymi meczet, dumnie nazwanym "największym w Europie", co ma być materialnym dowodem na normalizację sytuacji w republice. Dzisiejsza Czeczenia to rzeczywiście oaza spokoju, w porównaniu z sąsiednią Inguszetią, gdzie zabójstwa na zlecenie są na porządku dziennym, a po zmroku lepiej nie wychodzić na ulicę.
Kadyrow, w niedawnym wystąpieniu telewizyjnym, wezwał czeczeńską diasporę do powrotu na łono ojczyzny, obiecując „przebaczenie" nawet największym politycznym przeciwnikom. Tymczasem, w czeczeńskich środowiskach na uchodźstwie rośnie niepokój – w styczniu zamordowano w Wiedniu byłego ochroniarza rudobrodego prezydenta, który miał zeznawać w międzynarodowym procesie przeciwko swojemu zwierzchnikowi, oskarżając go o stosowanie tortur wobec ludności cywilnej. Zabójca ochroniarza został schwytany pod Warszawą. W Norwegii, w środowisku czeczeńskiej diaspory wybuchł skandal, gdy domniemany zamachowiec pokajał się przez swoją niedoszłą ofiarą, wyznając, że miał zlecenie od Kadyrowa. W Moskwie, w centrum miasta zginął Stanisław Markielow, prawnik, który bronił Czeczenów przed nadużyciami państwa. Choć Kadyrow odznaczył go pośmiertnie medalem, zabójstwo człowieka zaangażowanego w sprawy Anny Politkowskiej, mogło być mu na rękę.
Choć wewnątrz republiki panuje względny spokój, jest on tylko pozorny. W sąsiednim Dagestanie i Inguszetii wszystko iskrzy, a północny Kaukaz - to beczka prochu. Kreml zajęty kryzysem gospodarczym, gaszeniem społecznych buntów we Władywostoku, rozwiązywaniem problemów z krnąbrnym prezydentem Osetii Południowej, oddaje Czeczenię ambitnemu watażce, który słynie z ciężkiej ręki. Wierny i sprawdzony Kadyrow będzie strzegł porządku za wszelką cenę. I tak Czeczenia staje się jego "wewnętrzną sprawą". Ludność cywilna przestała liczyć się już dawno.