Schwarzenberg ostrzegł, że gdyby traktat został odrzucony przez Pragę, Czechy znalazłyby się w Unii Europejskiej "w całkowitej izolacji".
"Nie chcę nawet tego opisywać. Macie dość wyobraźni, żeby sobie wyobrazić, co znaczyłoby to dla naszego narodu" - powiedział.
"Dla nas byłby to okropny rezultat. Irlandia jest wyspą i ma przynajmniej wolny dostęp do morza. A my jesteśmy w pełni otoczeni przez Unię. Znaleźlibyśmy się zatem w izolacji" - wyjaśnił.
Przyznał też, że kryzys polityczny w Czechach może zagrozić długookresowym planom UE, by zaproponować członkostwo nowym państwom.
Zapytany, czy porażka czeskiego rządu w sprawie ratyfikacji traktatu zagrozi rozszerzeniu Unii, odparł: "Oczywiście, że może zagrozić. Dlatego musimy go (traktat) ratyfikować. Jest w naszym najlepszym narodowym interesie ratyfikować go najszybciej jak to możliwe".
Traktat, zaaprobowany przez czeską izbę deputowanych, ma trafić pod obrady senatu. Lecz upadek rządu premiera Mirka Topolanka stawia pod znakiem zapytania zgodę wyższej izby czeskiego parlamentu na ostateczną ratyfikację.
Traktat z Lizbony musi być zatwierdzony przez wszystkie 27 państw członkowskich UE zanim wejdzie w życie. Przed kryzysem w Czechach za największą przeszkodę uważano przeprowadzenie referendum w tej sprawie w Irlandii, która w czerwcu zeszłego roku traktat odrzuciła.
Zdaniem dyplomatów kandydująca do Unii Chorwacja może zostać jej 28. członkiem nawet bez Traktatu z Lizbony. Jednak po tym trzeba będzie wprowadzić jakąś reformę instytucjonalną, by zrobić miejsce dla kolejnych krajów.
Zdaniem analityków czeska konstytucja pozostawia dużo do powiedzenia eurosceptycznemu prezydentowi Vaclavowi Klausowi.
"Sprawy się nie uprościły w ciągu ostatnich dwóch, trzech dni" - powiedział szef dyplomacji Luksemburga Jean Asselborn. "Dużo pozostaje teraz w rękach prezydenta Klausa" - dodał.ab, pap