Przebywający w Niemczech prezydent USA Barack Obama był wstrząśnięty wydarzeniami w Binghamton, kiedy dowiedział się o nich w piątek. Nazwał to "aktem bezsensownej przemocy".
FBI wykluczyło możliwość, by przywódca pakistańskich talibów Baitullah Mehsud stał za atakiem na centrum dla imigrantów w Binghamton, w amerykańskim stanie Nowy Jork.
"Opierając się na dowodach możemy stanowczo odrzucić to twierdzenie" - powiedział rzecznik FBI Richard Kolko.
Śledczy nie ustalili jeszcze motywu masakry. To co najmniej piąta strzelanina w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni miesiąca.
Policja i świadkowie twierdzą, że około 10.00 miejscowego czasu uzbrojony mężczyzna o azjatyckich rysach, w wieku ponad 20 lat, zabarykadował swoim samochodem tylne wyjście z budynku i dostał się do wnętrza od frontu uzbrojony w dwa pistolety maszynowe dużego kalibru i otworzył ogień do przebywających tam osób, a następnie wziął zakładników. Policję zawiadomiła jedna z dwóch recepcjonistek, która przeżyła, udając zmarłą. Funkcjonariusze zjawili się na miejscu w ciągu dwóch minut.
Z budynku udało się wydostać 37 osobom, w tym 26, które kryły się przez trzy godziny w mieszczącej się w piwnicy kotłowni. Kontakt z policją utrzymywali przez telefony komórkowe. W tym czasie policjanci sprawdzali pomieszczenie po pomieszczeniu w celu odnalezienia sprawcy i zabezpieczenia budynku.
Napastnik najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Policja znalazła przy nim dokumenty 42-letniego wietnamskiego imigranta Jiverly Voonga. Nie wyklucza się, że to przybrane nazwisko.
Ranni trafili do miejscowego szpitala. Według służby zdrowia, część z nich jest w stanie krytycznym.
Ofiary to osoby uczące się do egzaminu na obywatela Stanów Zjednoczonych. Były właśnie w trakcie próbnego testu.
Amerykańskie Stowarzyszenie Obywatelskie pomaga imigrantom i uchodźcom, doradzając im, zajmując się ich zakwaterowaniem, łączeniem rodzin i tłumaczeniem, a także prowadzi kursy języka angielskiego
pap, em