W starciach zostało rannych ponad 30 osób - policjantów i cywilów.
"Apelujemy o nowe wybory parlamentarne i wygramy je" - powiedział w trakcie wiecu Serafim Urecheanu, przewodniczący Sojuszu "Nasza Mołdawia", jednego z trzech ugrupowań parlamentarnych, które znalazło się w wybranym w niedzielę parlamencie.
Młodzi demonstranci, głównie studenci, twierdzą, że niedzielne wybory do parlamentu zostały sfałszowane, mimo że Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) określiła je jako generalnie zgodne z normami międzynarodowymi.
"Wybory były kontrolowane przez komunistów, przekupili wszystkich. Pod rządami komunistów nie mamy przed sobą żadnej przyszłości, gdyż oni myślą tylko o sobie" - powiedział jeden z młodych uczestników demonstracji.
Według Arcadie Barbarosiem z Mołdawskiego Instytutu Polityki Publicznej, opozycja zorganizowała demonstracje nieudolnie.
"Przywódcy opozycji stracili wiele czasu. Czy będą w stanie poprowadzić protesty w bardziej cywilizowany sposób? Czy będą mieli wystarczająco dużo siły intelektualnej i umiejętności, aby to zrobić" - pytał.
Według wstępnych danych w niedzielnych wyborach rządząca Partia Komunistów Republiki Mołdawii zdobyła ok. 50 proc. głosów. Daje to komunistom 61 miejsc w 101-osobowym parlamencie.
Dzięki wygranej w wyborach komuniści uzyskali wprawdzie większość w parlamencie, jednak będą potrzebowali poparcia innych partii, by przeforsować wybór swojego prezydenta. Szefa państwa wybiera parlament.
W tym miesiącu z urzędu odejdzie prezydent Vladimir Voronin, który kończy drugą i ostatnią kadencję.
Trzy proeuropejskie partie opozycyjne uzyskały razem 35 proc. głosów. Partia Liberalna (PL) otrzymała 13 proc. głosów, Partia Liberalno-Demokratyczna (PLDM) 12, a "Sojusz Nasza Mołdawia" 10 proc. głosów.
Głosy oddane na partie, które nie przekroczyły 6- procentowego progu wyborczego zostaną rozdzielone między cztery partie, które weszły do parlamentu.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski w imieniu polskich władz wyraził nadzieję, że konflikt w Mołdawii spowodowany wyborami w tym kraju i zamieszkami w związku ze zwycięstwem partii komunistycznej zostanie rozwiązany na drodze pokojowej."Z uwagą i zaniepokojeniem śledzimy rozwój sytuacji w Mołdawii. Mamy nadzieję, że obecny konflikt znajdzie rozwiązanie na drodze pokojowej bez użycia siły, z zastosowaniem reguł państwa demokratycznego" - powiedział we wtorek dziennikarzom Paszkowski.
Rzecznik MSZ wyraził nadzieję, że Mołdawia w dalszym ciągu będzie wiązać swoją przyszłość z Unią Europejską.
"Apelujemy do władz Mołdawii o powstrzymanie użycia siły i do demonstrujących, aby zachowali dużą wstrzemięźliwość" - dodał Paszkowski.
Podkreślił, że jak na razie nie ma doniesień, by w demonstracjach brali udział Polacy lub by znajdowali się wśród poszkodowanych.
Paszkowski zapewnił, że polska placówka jest przygotowana na ewentualną konieczność ewakuacji polskich obywateli. "Polska placówka bacznie śledzi rozwój wypadków i jest przygotowana na udzielenie wszechstronnej pomocy Polakom, jeżeli znajdą się w Kiszyniowie wśród poszkodowanych" - powiedział.
"W ocenie naszej placówki krytycznym momentem będzie dzisiejszy wieczór, kiedy liczymy, że dojdzie do pokojowego rozwiązania tego konfliktu" - mówił.
ND, ab, PAP, keb