Jest to ten sam tekst, który już w miniony piątek został zaakceptowany przez ponad 190 państw.
W deklaracji "z głębokim zaniepokojeniem zauważa się nasilenie negatywnych stereotypów religijnych, w tym islamofobii, antysemityzmu, chrystianofobii i antyarabizmu".
Podkreśla się też, że "rozpowszechnianie idei opartych na wyższości rasowej, nienawiści, nawoływaniu do dyskryminacji, jak również wszelkie akty przemocy i nawoływanie do takich aktów powinny być karane".
Wzywa się do walki ze wzrostem ksenofobii i negatywnym postrzeganiem imigrantów, w tym również przez polityków, siły porządkowe i media, co może prowadzić do przemocy wobec imigrantów.
"Niewolnictwo, handel niewolnikami, apartheid, kolonializm i ludobójstwo nigdy nie mogą być zapomniane" - napisano w deklaracji. Wezwano też do upamiętnienia ich ofiar, a państwa, które "nie przywróciły jeszcze godności ofiarom tych działań", napomniano, aby to zrobiły.
Zaapelowano o zapobieganie dyskryminacji, nietolerancji i przemocy wobec Romów oraz wyrażono zaniepokojenie utrzymującą się dyskryminacją na tle rasowym wobec kobiet.
Początkowo nad tekstem deklaracji zamierzano głosować w piątek - ostatniego dnia konferencji, ale dyplomaci zdecydowali się przyspieszyć głosowanie po poniedziałkowym skandalu, jaki wywołało przemówienie prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada na temat Izraela. Delegaci krajów zachodnich wyszli z sali podczas wystąpienia irańskiego przywódcy.
Powodem tak szybkiego przyjęcia deklaracji mogła być obawa, że jej tekst mógłby ulec zmianie w toku dalszych dyskusji - pisze dpa.
W rozpoczętej w poniedziałek konferencji nie uczestniczą przedstawiciele USA, Polski, Włoch, Niemiec, Holandii, Nowej Zelandii, Australii, Kanady oraz Izraela.pap, keb