Sprawca został aresztowany. Wcześniej CNN podawała, że napastnik także nie żyje, ale nie wiadomo, czy ktoś go zastrzelił czy popełnił on samobójstwo. Nie było też jasne, czy został uwzględniony w bilansie zabitych.
Prezydent USA Barack Obama jest zaszokowany i zasmucony informacjami o żołnierzu strzelającym w bazie wojskowej, a także oczekuje śledztwa w tej sprawie - oświadczył Biały Dom.
Do strzelaniny doszło ok. godz. 14.00 czasu lokalnego (godz. 13.00 czasu polskiego) w bazie Camp Liberty oddalonej o ok. 10 km od centrum Bagdadu. Camp Liberty jest największą amerykańską bazą wojskową w Iraku; leży w pobliżu bagdadzkiego lotniska.
W krótkim komunikacie amerykańskiego dowództwa napisano jedynie, że żołnierz "podejrzany o udział w strzelaninie" został aresztowany. Nikt inny nie został ranny - podało dowództwo USA, dementując wcześniejsze relacje mediów. Nie wiadomo, co sprowokowało atak.
W Waszyngtonie przedstawiciele Pentagonu poinformowali, że strzelanina wydarzyła się w poradni psychologicznej na terenie bazy.
To najwyższy bilans ofiar wśród amerykańskiego personelu wojskowego w wyniku jednorazowego ataku od 10 kwietnia. Tego dnia zamachowiec-samobójca kierujący ciężarówką zdetonował ładunki wybuchowe, zabijając pięciu amerykańskich żołnierzy w pobliżu posterunku policyjnego w Mosulu na północy kraju.
ND, PAP