Szef MSW potwierdził doniesienia o szarpaninie, do jakiej doszło ponad tydzień temu między nim a niemieckimi policjantami na lotnisku. Zaprzeczył jednak, jakoby był wówczas pijany.
"Biorąc pod uwagę fakt, że brudna kampania wymierzona we mnie i mojego syna jest kontynuowana zwróciłem się do premier (Julii Tymoszenko) i parlamentu z podaniem o dymisję" - oświadczył na konferencji prasowej w Kijowie.
Domagając się szybkiego głosowania w sprawie rezygnacji Łucenki opozycyjna Partia Regionów zablokowała we wtorek obrady parlamentu.
Łucenko nie wykluczył, że wydarzenia na niemieckim lotnisku mogły być prowokacją, zorganizowaną przez jego przeciwników politycznych na Ukrainie. Zapowiedział pozwy sądowe przeciwko niemieckim gazetom, które pisały o skandalu z jego udziałem.
Informację o urządzonej przez Łucenkę awanturze jako pierwszy opublikował niemiecki dziennik "Bild".
Według gazety ukraiński minister oraz jego 19-letni syn 5 maja wieczorem mieli przesiąść się we Frankfurcie na samolot do Seulu, jednak kapitan ich samolotu uznał, że są zbyt pijani, by z nim lecieć i nie wpuścił ich na pokład. Kiedy mężczyźni zaczęli się awanturować, zaalarmowano policję. Doszło do przepychanek. Szczególnie agresywnego młodego Łucenkę zakuto w kajdanki.
Kontrola wykazała, że chłopak miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Minister Łucenko zasłonił się immunitetem dyplomatycznym i nie musiał dmuchać w alkomat. Zażądał przyjazdu przedstawiciela niemieckiego rządu oraz przeprosin. Na lotnisko pospieszył wiceszef policji landu Hesja Guenter Hefner. Po godzinnej rozmowie zgodzono się wycofać doniesienia o stawianiu oporu i obrazę funkcjonariuszy oraz nie ujawniać incydentu, by minister nie miał problemów w swoim kraju.
Jak relacjonował "Bild", dopiero po północy Łucenko i syn opuścili areszt na lotnisku we Frankfurcie, a we wtorek wieczorem odlecieli "prawdopodobnie trzeźwi" do Seulu.
Doniesienia dziennika potwierdził w ubiegłą środę agencji dpa rzecznik policji w porcie lotniczym we Frankfurcie nad Menem.
We wtorek na konferencji prasowej w Kijowie Łucenko oświadczył, że przed awanturą wypił zaledwie jeden kufel piwa.
Mówiąc o szarpaninie z policjantami relacjonował, że stanął w obronie syna, który przeszedł niedawno operację szyi. Jak wyjaśnił, podczas zatrzymania policjanci nie reagowali na prośby, by nie trzymać chłopaka za szyję, w związku z czym minister musiał użyć siły.
"Ja po prostu broniłem syna" - powiedział Łucenko.
ND, PAP