W czwartek na konferencji prasowej Pelosi powiedziała, że dowiedziała się po raz pierwszy na początku 2003 roku o tzw. waterboarding, czyli symulacji topienia przez wlewanie więźniom do ust wody po przywiązaniu ich do deski głową do dołu. Była wtedy najwyższą rangą Demokratką w mieszanej komisji Senatu i Izby Reprezentantów ds. kontroli pracy wywiadu.
Pelosi oświadczyła, że funkcjonariusze CIA zapewnili wtedy Kongres, iż waterboarding i inne surowe techniki przesłuchań, jak np. wystawianie podejrzanych na działanie niskich temperatur i pozbawianie ich snu, są zgodne z prawem, a waterboarding nie jest zresztą stosowana.
Później okazało się, że metody tej użyto wielokrotnie m.in. wobec Chalida Szejka Mohammeda, autora planu ataku terrorystycznego na USA 11 września 2001 roku. Według CIA, metoda poskutkowała, gdyż dopiero po zastosowaniu waterboardingu przyznał się on do swego czynu.
Później także wyszły na jaw kulisy starań prawników w Ministerstwie Sprawiedliwości i w Białym Domu, którzy orzekli, że metoda ta jest legalna i w istocie nie jest nawet torturą. Opracowali oni bardzo wąską definicję tortur, według której mieszczą się w niej tylko takie metody przesłuchań, które prowadzą do ciężkich uszkodzeń ciała i zdrowia przesłuchiwanego.
Przesłuchania te - jak również ujawniono niedawno - prowadzili nie sami agenci CIA, lecz pracownicy prywatnych firm ochroniarskich wynajętych przez agencję. CIA jednak sankcjonowała i nadzorowała przesłuchania.
"Administracja na każdym kroku wprowadzała Kongres w błąd" - powiedziała Pelosi na konferencji prasowej.
Przewodnicząca Izby, związana z lewym skrzydłem Demokratów, należy obecnie do najsurowszych krytyków metod traktowania więźniów przez agencje wywiadu za prezydentury Busha.
Republikanie zarzucają jej hipokryzję twierdząc, że wiedziała od początku jak postępuje CIA, ale wtedy przeciwko temu nie protestowała.
Lewica demokratyczna ma do niej pretensję, że nie zapobiegła wcześniej temu, co organizacje obrony praw człowieka i konwencje genewskie uważają za tortury.
Pelosi tłumaczy się, że do 2006 roku Republikanie mieli większość w obu izbach Kongresu, więc nie można było zapobiec temu, co robi administracja Busha. Należało - argumentuje - skupić się na odzyskaniu kontroli na Kapitolu, do czego potrzebne było m.in. przekonanie Amerykanów, że Demokraci także troszczą się o bezpieczeństwo kraju.
Surowe metody przesłuchań Republikanie uzasadniają właśnie koniecznością zdobywania od terrorystów informacji mogących zapobiec przyszłym zamachom.
Były wiceprezydent USA Dick Cheney - który stale twierdzi, że metody CIA były słuszne - zwrócił się niedawno do CIA o udostępnienie tajnych materiałów agencji, które miałyby wykazać, że dzięki tym metodom zapewniono bezpieczeństwo USA. Spotkał się jednak z odmową
pap, keb