Według niej nie może być mowy o międzynarodowym skandalu, ponieważ istnieje prawomocne orzeczenie sądu, zgodne z Konwencją Haską o ochronie dzieci. Jak podkreśliła, skandal jest, lecz nie międzynarodowy, a wewnętrzny.
Taczewa w sobotę zarzuciła krajowym mediom stronnicze i niesłuszne interpretowanie sprawy Barbary Wasilew i zapewniła, że władze bułgarskie zrobią wszystko, żeby wyegzekwować decyzję sądu w sprawie oddania jej dzieci.
Sąd bułgarski orzekł, że dzieci powinny zostać przekazane matce, która po rozstaniu się z mężem Bułgarem Todorem Wasilewm mieszka w Polsce. W ubiegłym tygodniu przy próbie przekazania jej dwojga dzieci, 7-letni chłopiec uciekł sprzed domu ojca w Asenowgradzie. Kobieta odzyskała natomiast 10-letnią córkę, z którą wróciła do kraju.
W sobotę wieczorem minister Taczewa powiedziała, że dzieci nie przekazano w sposób profesjonalny z powodu prowokacji ze strony ojca, Todora Wasilewa. W niedzielę minister ds. europejskich Gerana Pasi podkreśliła, że podczas przekazania dzieci "doszło do ekscesów, czego potwierdzeniem jest fakt, że sprawę bada prokuratura".
Media krajowe nadały duży rozgłos sprawie, a przed ambasadą RP w miniony piątek i niedzielę odbyły się demonstracje przeciwko wywiezieniu dzieci.
pap, em