Chamenei przemawiał po piątkowych modłach na terenie Uniwersytetu Teherańskiego. Było to jego pierwsze publiczne wystąpienie od wybuchu niepokojów społecznych po wyborach prezydenckich z 12 czerwca, których wyniki irańska opozycja kontestuje.
Chamenei wykluczył, by wyniki wyborów mogły zostać sfałszowane. "Prezydent został wybrany 24 milionami głosów - powiedział, potwierdzając oficjalne wyniki. - Jest różnica 11 milionów głosów (między wynikami zwycięzcy Mahmuda Ahmadineżada i kandydata opozycji Mir-Hosejna Musawiego). Jak można sfałszować 11 milionów głosów?".
Jak zaznaczył, "po protestach ulicznych niektóre zagraniczne mocarstwa(...) zaczęły ingerować z sprawy państwowe Iranu, kwestionując wynik wyborów. Nie znają one narodu irańskiego. Surowo potępiam tę ingerencję".
Przestrzegł, że w Iranie nie wybuchnie druga rewolucja w rodzaju tych, jakie przeobraziły państwa byłego ZSRR.
"Uwagi amerykańskich przedstawicieli o prawach człowieka i ograniczaniu obywateli są niedopuszczalne, bo nie mają oni pojęcia o prawach człowieka po tym, co zrobili w Afganistanie, Iraku i innych częściach świata. Nie potrzebujemy od nich rad na temat praw człowieka" - oznajmił.
Ajatollah wysoko ocenił masowy udział Irańczyków w wyborach jako "cudowny pokaz poczucia odpowiedzialności ludzi pragnących decydować o sprawach własnego kraju" oraz wyraz "religijnej demokracji". Gdyby społeczeństwo nie czuło się wolne, nie poszłoby tak masowo do urn wyborczych - podkreślał. "Naród wybrał tego, którego chciał wybrać" - zaznaczał, dodając, iż wszyscy występujący w wyborach kandydaci na prezydenta Iranu są "wiernymi synami kraju".
Chamenei ostrzegł opozycję stojącą na czele manifestacji przeciwko reelekcji Ahmadineżada, że jej "ekstremizm" może doprowadzić do przemocy.
"Politycy, którzy wpływają na naród, powinni bardzo uważać na swoje zachowanie. Jeśli będą postępować w sposób ekstremistyczny, ekstremizm osiągnie punkt, z którego nie ma już powrotu(..) będą odpowiedzialni za przelew krwi, przemoc i chaos" - powiedział.
Uwaga ta była skierowana przede wszystkim do Musawiego, którego zwolennicy codziennie demonstrują w Teheranie, domagając się unieważnienia wyników wyborów z 12 czerwca.
Chamanei zażądał zaprzestania manifestacji. "Konfrontacja na ulicy to błąd. Chcę, by się zakończyła" - powiedział, ostrzegając, że "nie ustąpi przed presją ulicy".
Piątkowe wystąpienie duchowego przywódcy Iranu zgromadziło tysiące wiernych. Wśród słuchaczy był także Ahmadineżad.
Opozycja irańska nieoczekiwanie odwołała planowane na piątkowe popołudnie manifestacje w Teheranie. W czwartek wieczorem ulicami irańskiej stolicy przeszło ponad sto tysięcy ludzi ze świecami w rękach, oddając hołd ośmiu zabitym w toku powyborczych niepokojów.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła rozczarowanie wypowiedziami najwyższego przywódcy duchowego Iranu Alego Chameneiego, który skrytykował przywódców zachodnich za podważanie wyników wyborów prezydenckich w Iranie."Przemówienie (ajatollaha Chameneiego) było rozczarowujące" - powiedziała kanclerz na konferencji prasowej w Brukseli.
Chamenei w pierwszym publicznym wystąpieniu od wybuchu niepokojów społecznych po wyborach prezydenckich z 12 czerwca powiedział, że nie zostały one sfałszowane. Rezultaty głosowania kwestionuje irańska opozycja.
ND, PAP, keb