Aby ich nie prowokować, przywódcy podjęli na razie tylko polityczną decyzję. Formalną rządy państw UE przyjmą dopiero po konsultacjach z liderami politycznymi nowo wybranego PE. To liderzy frakcji zdecydują też, kiedy PE wypowie się w głosowaniu w sprawie przewodniczącego KE - czy już na inauguracyjnej sesji w lipcu, czy dopiero po wakacjach. Socjaliści i Zieloni już zapowiedzieli, że potrzebują czasu na konsultacje, i chcą głosowania jesienią.
"Jestem dumny z jednomyślnego poparcia dla mojej kandydatury. Więcej niż dumny - wzruszony" - powiedział Barroso na szczycie.
"Zgoda jest jednomyślna, ale tej kropki nad i nie postawiono - przyznał szef polskiego rządu Donald Tusk. - Wszyscy zdają sobie sprawę, że należy także uszanować wrażliwość Parlamentu Europejskiego".
Ale w opinii wielu dyplomatów Francji i Niemcom jest na rękę opóźnianie formalnej nominacji Barroso. Udzielając mu jej już dziś, zmniejszyliby możliwości nacisku, jeżeli chodzi o podział tek dla komisarzy w nowej KE. Oba kraje liczą na ważne "resorty". Polska - jak podkreślił premier - zabiegała o jednoznaczną nominację "bezstronnego i europejskiego" Barroso.
Nie mniej ważny, a może nawet ważniejszy jest dla Polski wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego PE. Nie było to tematem obrad szczytu, ale sprawa przewijała się w kuluarach oraz była jednym z głównych punktów programu poprzedzającego szczyt spotkania liderów chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Po kanclerz Niemiec Angeli Merkel także prezydent Francji Nicolas Sarkozy publicznie przyznał, że popiera Buzka, a Barroso zapewnił o "admiracji" dla polskiego kandydata.
"To znakomity kandydat, nie tylko ze względu na jego zalety. Byłby to również bardzo dobry sygnał dla naszych przyjaciół z Europy Wschodniej" - powiedział dziennikarzom Sarkozy w piątek.
Choć czwartkowe spotkanie Tuska z premierem Włoch Silvio Berlusconim nie doprowadziło do przełomu - w grze o fotel przewodniczącego PE pozostaje dwóch kandydatów EPL: Jerzy Buzek (PO) i Włoch Mario Mauro (z partii Berlusconiego Lud Wolności) - to deklaracje polityków i dyplomatów europejskich wyraźnie wskazują na przewagę Buzka. Popierają go największe delegacje we frakcji EPL: Niemcy (42 mandaty), Francuzi (29), a także większość deputowanych z nowych krajów UE (ponad 60) i krajów nordyckich. W sumie - gdyby dziś miało dojść do głosowania - Buzka mogłoby poprzeć ponad 150 z liczącej 264 frakcji EPL europosłów.
Sam premier ocenił, że przewaga Buzka nad Mauro "wydaje się dość bezpieczna". Cieszył się też, że starania rządu wsparł prezydent Lech Kaczyński, obecny w Brukseli pierwszego dnia szczytu.
"Zrobię wszystko, co będzie konieczne, żeby pan Buzek został szefem PE" - powiedział prezydent na konferencji prasowej.
Polscy posłowie SLD przypomnieli, że nie wystarczą głosy samej chadecji, by Buzek w ostatecznym, plenarnym głosowaniu w lipcu został szefem PE. "Dwie największe frakcje: chadecka i socjalistyczna muszą się zgodzić" - podkreślił szef SLD Grzegorz Napieralski. Zadeklarował gotowość poparcia Buzka przez siedmiu eurodeputowanych Lewicy. Jeden z nich, Bogusław Liberadzki, który reprezentował SLD na szczycie Partii Europejskich Socjalistów w czwartek w Brukseli, powiedział PAP, że porozumienie techniczne w sprawie podziału kadencji szefa PE pomiędzy dwie frakcje jest już wstępnie zawarte. Po kandydacie chadeków przez dwa i pół roku PE rządziłby Martin Schulz.
Szczyt zbliżył też UE do wejścia w życie Traktatu z Lizbony. Irlandia otrzymała bowiem obiecane gwarancje prawne dotyczące m.in. neutralności czy wyłącznych kompetencji w prawie rodzinnym, które mają pomóc rządowi przekonać Irlandczyków do poparcia Traktatu w drugim referendum. Premier Brian Cowen ogłosił po szczycie, że plebiscyt odbędzie się na początku października.
"Daliśmy Irlandii wszystko, czego chciała, by miała jak najlepsze warunki do przeprowadzenia drugiego referendum" - powiedział Barroso. - Jestem bardzo optymistyczny, jeżeli chodzi o wynik na +tak+ tego referendum".
Polska poparła gwarancje dla Irlandii, a premier Donald Tusk wyraził przekonanie, że nie zakłócą one dokończenia ratyfikacji Traktatu z Lizbony przez Polskę, co wymaga podpisu prezydenta Kaczyńskiego. Premier powtórzył, że Polska jest za wejściem w życie Traktatu.
dk