W Malezji fani mają nadzieję, że Michael Jackson będzie zapamiętany co najmniej, jak księżna Diana. W Meksyku jeden z sobowtórów "króla popu" ocenił, że zmarła część jego życia. Nawet prezydent Wenezueli Hugo Chavez nazwał tę wiadomość "godną ubolewania", choć jednocześnie skrytykował media za poświęcanie temu tematowi zbyt dużo uwagi.
Michael Jackson zmarł nagle w Los Angeles w wieku 50 lat. Był legendą muzyki rockowej, nazywano go "królem popu" i uważano za jednego z najwybitniejszych piosenkarzy i showmanów w historii tego nurtu.
Już w chwilę po tym, jak karetka przywiozła nieprzytomnego Jacksona do UCLA Medical Center w Los Angeles, setki ludzi zaczęło gromadzić się przed wejściem do szpitala.
Gdy na gigantycznym ekranie telewizyjnym pojawiła się informacja o śmierci artysty zgromadzony na Times Square w Nowym Jorku tłum płakał.
W Sydney, gdzie Jackson poślubił drugą żonę Debbie Rowe w 1995 roku, znany publicystka i specjalistka od PR-u gwiazd Di Rolle, nazwała go "umęczonym geniuszem".
Di Rolle była gościem podczas wesela Jacksona, pomagała też w przygotowaniu trasy koncertowej Jacko.
"Był bardzo wrażliwy, cichy, bardzo nieśmiały. Był bardzo skomplikowanym, dziwnym człowiekiem, kochały go i kobiety, i mężczyźni. To taki przykry dzień" - powiedziała Di Rolle.
Poranne programy w Australii w całości poświęcone były śmierci wokalisty. Na przemian pokazywano zdjęcia z Los Angeles i czytano listy kondolencyjne od fanów.
W stolicy Malezji, Kuala Lumpur - gdzie w 1996 roku prawie odwołano koncert Michaela Jacksona w ramach trasy "History", jako zbyt odważny dla konserwatywnego, islamskiego narodu - fani doceniają wpływ, jaki "król popu" wywarł na współczesną muzykę.
"Mam nadzieję, że będzie się o nim zawsze pamiętać, jak o księżnej Dianie" - powiedział 29-letni doradca prawny, Noh Yusof. W Bogocie, 24-letni tatuażysta Michael Taruino przyznał, że rodzice nadali mu imię na cześć "króla popu".
W Japonii, uważanej za kraj najbardziej oddanych fanów Jacksona, wiadomość o śmierci piosenkarza była szokiem. Krytyk muzyczny Michiko Suzuki, który spotkał Jacksona kilka razy w latach 80. powiedział, że kraj będzie długo opłakiwał artystę.
"Wszyscy naśladowali jego +moonwalk+, kiedy był popularnym. Jackson był prawdziwą supergwiazdą" - powiedział Suzuki.
Jackson stracił przytomność w swoim domu około godz. 21.30 czasu polskiego. Kiedy przybyło pogotowie, nie oddychał i wykazywał objawy ataku serca. W szpitalu Uniwersytetu Kalifornijskiego (UCLA Medical Center) nie zdołano go wybudzić ze śpiączki.
Śmierć Jacksona natychmiast zaalarmowała media na całym świecie i wpłynęła na tematykę większości porannych programów.
Gdy lekarze oficjalnie podali informację o śmierci piosenkarza z dziennikarzami spotkał się jego brat - Jermaine Jackson. "To trudne. Mój brat, legendarny król pop, Michael Jackson odszedł Prawdopodobnie w domu nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Jednak przyczyny jego śmierci będą znane dopiero po sekcji" - powiedział.
Poinformował, że zespół lekarzy reanimował Michaela Jacksona przez ponad godzinę. "Nie udało im się. Nasza rodzina prosi media o uszanowanie naszej prywatności w tych trudnych chwilach. Bądźmy zawsze z Michaelem. Kocham was" - zakończył Jermaine Jackson.
ND, PAP