Mówiąc o relacjach z Rosją, oświadczył, że Mińsk "nie handluje przyjaźnią" z Moskwą.
"Jesteśmy bratnimi narodami, jesteśmy jednym narodem. Nasze wspólne Wielkie Zwycięstwo i dzisiejsze święto, symbolizujące wspólny wkład w pokonanie agresora, w oswobodzenia naszych narodów i całej ludzkości od faszystowskiego jarzma, tysiąckrotnie przeważają nad wzajemnymi różnicami zdań i pretensjami. Wspólnie rozwiązywaliśmy i rozwiążemy wszystkie problemy" - kontynuował Łukaszenka.
Według niego "w ostatnim czasie pojawiły się próby traktowania zasad wielowektorowości (polityki) niemal jak zdrady sojuszników przez Białoruś". "Nie słabną dążenia przeciwników białorusko-rosyjskiej integracji, żeby wbić klin w nasze stosunki" - podkreślił.
Ocenił też, że w czasach II wojny światowej kraje zachodnie - "bez względu na obiektywne przeciwieństwa i różne polityczne fundamenty" - w "walcem z nazizmem znajdowały się w jednym szeregu z narodem radzieckim".
Według obserwatorów wojskowych, cytowanych przez radio "Swaboda", zorganizowana w radzieckim stylu defilada, w której wzięło udział 3 tys. żołnierzy i 160 sztuk sprzętu wojskowego, musiała kosztować co najmniej 50 mln dolarów.
Jak zauważa "Swaboda", na obchody nie przyjechał do Mińska prezydent Dmitrij Miedwiediew. Rosję reprezentował jedynie wicemer Moskwy Władimir Resin.
Na początku lat 90. święto niepodległości Białorusi obchodzono 27 lipca, w dzień ogłoszenia deklaracji suwerenności. Święto przeniesiono na 3 lipca w 1996 roku, z inicjatywy Łukaszenki, zatwierdzając decyzję w referendum.
Demokratyczna opozycja za święto narodowe uznaje 25 marca - Dzień Wolności, upamiętniający rocznicę proklamowania w 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej, pierwszego w historii państwa białoruskiego.pap, em