Szef polskiej delegacji we frakcji socjalistycznej Bogusław Liberadzki sprecyzował, że socjaliści zgadzają się, by wskazany przez chadecką frakcję kandydat w pierwszym tygodniu września wystąpił przed frakcją socjalistyczną ze swoim programem, w którym miałby uwzględnić socjalne postulaty socjalistów. Dzięki temu mogłoby dojść do głosowania nad kandydaturą Barroso na sesji 14-17 września w Strasburgu.
Liberałowie twierdzą jednak, że takiego porozumienia nie ma. "Rozmowy dopiero się zaczynają" - powiedziały PAP źródła w tej, trzeciej co do wielkości, frakcji w PE. Ich zdaniem głosowanie na dwa tygodnie przed referendum w Irlandii w sprawie Traktatu z Lizbony byłoby złym sygnałem, bo sprawiałoby wrażenie, że stanowisko szefa KE w ostatniej chwili obsadza się na podstawie Traktatu z Nicei.
"Liberałowie są stroną tego trójstronnego porozumienia, a jedyną obowiązującą podstawą prawną (jeśli chodzi o obsadzanie stanowisk w UE) pozostaje Traktat z Nicei" - powiedział z kolei Liberadzki.
Już w zeszłym tygodniu szwedzkie przewodnictwo w UE ogłosiło, że na skutek presji przeciwników Barroso w PE: socjalistów, liberałów i demokratów (ALDE) oraz Zielonych, decyzja w sprawie zatwierdzenia jego kandydatury nie zapadnie na plenarnej sesji inauguracyjnej 14-16 lipca. Osłabiło to pozycję Barroso oraz zagroziło tym, że pojawią się konkurenci dla tej jedynej, zgłoszonej dotąd, kandydatury na przyszłego szefa KE.
Na ostatnim szczycie UE w czerwcu przywódcy wybrali jednomyślnie Barroso na drugą kadencję, ale potrzebuje on jeszcze aprobaty większości eurodeputowanych. Chadecy z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), którzy stanowią w PE największą frakcję polityczną, ale nie mają bezwzględnej większości, naciskali na głosowanie 15 lipca w Strasburgu.
Socjaliści chcieli jednak najpierw zobowiązać Barroso, by w programie pracy KE Barroso uwzględnił więcej postulatów socjalnych i zamiast spieszyć się z poparciem, apelowali o zawarcie z nimi czegoś na kształt kontraktu. Także nowo wybrany szef frakcji ALDE, były premier Belgii Guy Verhofstadt zażądał od ubiegającego się o reelekcję szefa KE szczegółowego programu działania na następne pięć lat, "różniącego się do tego, co było obecnie", oraz "nowej strategii wyjścia z kryzysu".
W poniedziałek premier Szwecji Fredrik Reinfeldt po spotkaniu z szefami frakcji politycznych PE w Sztokholmie wyraził nadzieję, że do głosowania dojdzie we wrześniu. Zapowiedział, że przewodnictwo niezwłocznie przystąpi do formalizowania decyzji o nominacji Barroso przez rządy krajów członkowskich: jest ona na razie tylko politycznym wskazaniem przywódców, nie zaś formalną decyzją Rady UE. Ten proceduralny krok jest konieczny, by PE mógł głosować w sprawie Barroso.
Szwedzi przekonują, że zatwierdzenie Barroso na nową kadencję jest potrzebne, by uniknąć niepewności i zapewnić stabilność w UE konieczną do skutecznej walki z kryzysem i mocnego stanowiska UE w ramach przygotowań do światowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze w grudniu. Naciskali na wrzesień, by głosować na podstawie obowiązującego wciąż Traktatu z Nicei, a nie po ponownym referendum irlandzkim, które ma umożliwić wejście w życie Traktatu z Lizbony.
Źródła w chadeckiej frakcji EPL podały, że socjaliści zgodzili się na taki układ w zamian za porozumienie techniczne w sprawie obsady stanowiska przewodniczącego PE: w pierwszej połowie kadencji przypadnie ono kandydatowi chadeków Jerzemu Buzkowi, zaś w drugiej - liderowi socjalistów Martinowi Schulzowi. Z kolei liberałowie w zamian mieliby dostać nowo powołaną nadzwyczajną komisję PE ds. kryzysu gospodarczego i finansowego, na czele której stanąłby ich były lider Brytyjczyk Graham Watson. Tej ostatniej informacji nie potwierdzają jednak źródła we frakcji ALDE, wskazując, że brytyjskim liberałom przypadła już ważna komisja PE ds. gospodarczych i monetarnych.
pap, keb