Chavez wystąpił z taką zapowiedzią w przededniu drugiej, wyznaczonej na sobotę rundy rokowań dwustronnych w sprawie rozwiązania kryzysu w Hondurasie. W Tegucigalpie rośnie napięcie. Rząd przywrócił w środę po dwudniowej przerwie godzinę policyjną wobec zapowiedzi blokady dróg przez zwolenników obalonego prezydenta Zelayi.
Prezydent Kostaryki, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Oscar Arias poinformował dziennikarzy, że w sobotę delegacja prawowitego rządu prezydenta Zelayi, deportowanego z kraju przez wojskowych zamachowców, i delegacja prezydenta de facto Roberto Michelettiego odbędą drugą rundę rozmów. Celem spotkań, które odbywają się w pałacu prezydenckim Ariasa bez udziału obu antagonistów, miało być znalezienie kompromisowego wyjścia z sytuacji powstałej po przewrocie.
Najlepszy kompromis
Zdaniem zwolenników kompromisu, Zelaya powinien uroczyście zadeklarować, że wyrzeka się planów kandydowania na drugą czteroletnią kadencję, ponieważ zabrania tego konstytucja Hondurasu. Podczas gdy prezydent Arias wskazał w czwartek jako najlepsze rozwiązanie utworzenie "rządu jedności i pojednania" oraz ogłoszenie "amnestii dotyczącej przestępstw politycznych", obaj główni protagoniści nadal posługują się "językiem konfrontacji", jak określają to media latynoamerykańskie.
Zelaya zapowiada, że jest skłonny zaakceptować wyniki sobotnich negocjacji jego wysłanników z przedstawicielami Michelettiego jedynie wówczas, gdy uzna on stanowisko wyrażone przez ONZ i Organizację Państw Amerykańskich (OPA). ONZ i OPA nazajutrz po zamachu stanu w Hondurasie zażądały przywrócenia prezydenta Zelayi do władzy.
Prezydent stawia warunki
- Rząd zamachowców powinien ustąpić i pozostawić mi "sprzątnięty i czysty" gabinet prezydencki - oświadczył Zelaya, który w ostatnich dniach przebywa w gościnie u lewicowego prezydenta Nikaragui Daniela Ortegi, sojusznika wenezuelskiego prezydenta Hugo Chaveza. Jednocześnie Zelaya zapowiedział, że w przeciwnym wypadku "uzna mediacje za fiasko" i zacznie działać "innymi metodami". W czwartek wezwał swych zwolenników w Hondurasie do "blokowania dróg".
W odpowiedzi Micheletti ostrzegł Chaveza i "innych sojuszników Zelayi" w wywiadzie dla kolumbijskiej telewizji RCN, nadanym w czwartek wieczorem (piątek rano czasu polskiego)": niech nie ważą się wysyłać swych żołnierzy do naszego kraju, bo mimo wątłych zasobów ekonomicznych i braku broni będziemy bronili suwerenności narodowej. Chociaż jest prawdą, że Honduras nie ma nowocześnie uzbrojonej armii - mówił Micheletti - "będziemy się bronić jak siedem i pół miliona żołnierzy walczących o utrzymanie naszej suwerenności" (taka jest liczba ludności Hondurasu). Micheletti polityczną winą za sytuację powstałą wokół Hondurasu obciążył w swym wywiadzie sekretarza generalnego OPA Jose Miguela Insulzę. "Nie chciał nas słuchać, tylko wydawał nam rozkazy" - powiedział.
Insulza, przedstawiając nazajutrz po zamachu w Hondurasie stanowisko wszystkich krajów OPA, zażądał niezwłocznego przywrócenia Manuela Zelayi do władzy.
pap dar