Mołdawski pat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po ponad trzech miesiącach impasu nadal nie zanosi się na rychłe przezwyciężenie kryzysu politycznego w Mołdawii. Wybory parlamentarne, z których wynikiem wiązano nadzieję na polityczną stabilizację nie przyniosły konkretnej odpowiedzi na pytanie o to, czy uda się wreszcie dokonać wyboru głowy państwa.
Opozycja, mimo istotnego sukcesu wyborczego nie zdobyła przewagi umożliwiającej wybór własnego kandydata na stanowisko prezydenta. Nie wróży to dobrze. Niewykluczone bowiem, że taką sytuację wykorzystają komuniści, którzy będą próbować przeciągnąć na swoją stronę którąś z opozycyjnych partii, co umożliwiłoby im wybranie na prezydenta polityka z czerwonego obozu. A obsadzenie urzędu prezydenta przez komunistę praktycznie zniweczy wyborczy sukces opozycji.

Tak czy inaczej, wyraźnie widać, że mołdawska historia zatoczyła koło. W 2001 r., gdy sfrustrowane i zmęczone dziesięcioletnim okresem niekomunistycznych rządów społeczeństwo opowiedziało się za powrotem komunistów do władzy wydawało się, że Mołdawia na długo pozostanie postsowieckim skansenem na wzór Białorusi. Kwietniowe protesty studentów i zwolenników partii opozycyjnych świadczą jednak o tym, że Mołdawianie mają najwyraźniej dosyć komunistów. W wyborach parlamentarnych społeczeństwo ostatecznie pokazało im czerwoną kartkę głosując na liberałów i prawicę.

Najważniejszym zadaniem sił demokratycznych w Mołdawii powinno być teraz nie tylko sformowanie stabilnej koalicji rządzącej i powstrzymanie komunistów przed obsadzeniem urzędu prezydenckiego. To jedyny sposób by ten najbiedniejszy kraj na Starym Kontynencie przezwyciężył marazm i powrócił na przerwaną brutalnie przed ośmioma laty ścieżkę transformacji.