"Kiedy NKWD dokonywało zbrodni w Łucku, polska inteligencja, oficerowie i urzędnicy państwowi zostali stąd dawno wywiezieni do Katynia i na Syberię" - powiedział.
Godlewski, który z wykształcenia jest historykiem, utrzymuje, że w więzieniu w Łucku ginęli przede wszystkim Ukraińcy.
"Lwia część uwięzionych to uczniowie ukraińskiego gimnazjum, utworzonego za czasów wojewody (wołyńskiego w czasach II RP, zwolennika porozumienia polsko-ukraińskiego, Henryka) Józewskiego, członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i ukraińskich stowarzyszeń społecznych" - mówił.
Godlewski powołał się przy tym na opinię Ewy Siemaszko, badaczki zbrodni NKWD, a potem Ukraińskiej Powstańczej Armii na Wołyniu. Jak podała "Rzeczpospolita", jej rodzice cudem ocaleli z masakry w łuckim więzieniu.
Polacy czy Ukraińcy?
"Większość pomordowanych w Łucku to Ukraińcy. Jednak rozstrzelano tam również wielu żołnierzy Związku Walki Zbrojnej z terenu Wołynia, przedstawicieli polskiego duchowieństwa i inteligencji. Polskie władze powinny się tymi pracami zainteresować" - mówiła Siemaszko dziennikowi.
W poniedziałek sekretarz ukraińskiej Państwowej Komisji Międzyresortowej do spraw Wojen i Represji Politycznych Swiatosław Szeremeta poinformował, że polscy specjaliści mogą być obserwatorami ekshumacji ofiar w Łucku.
Pismo w tej sprawie skierował w ubiegłym tygodniu do strony ukraińskiej sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik.
Do tragedii w Łucku doszło w czerwcu 1941 r. Uciekające przed natarciem Niemców NKWD rozstrzelało w miejscowym więzieniu 2-4 tys. osób. Większość pomordowanych to Ukraińcy. Zdaniem strony polskiej, pozostali - 500-1000 osób - to Polacy.
pap, keb