"Hitler nie zaatakowałby Polski, gdyby wpuściła Armię Czerwoną"

"Hitler nie zaatakowałby Polski, gdyby wpuściła Armię Czerwoną"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy raczej nie ośmieliłyby się rozpocząć działań wojennych przeciwko Polsce, gdyby ta w 1939 roku zgodziła się na przepuszczenie przez swoje terytorium Armii Czerwonej - ocenił znany rosyjski historyk, prof. Michaił Miagkow.

Miagkow, szef Ośrodka Historii Wojen i Geopolityki przy Instytucie Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN), mówił o tym, broniąc w  wywiadzie dla rządowej "Rossijskiej Gaziety" paktu Ribbentrop-Mołotow.

W niedzielę (23 sierpnia) przypada 70. rocznica podpisania przez hitlerowskie Niemcy i stalinowski ZSRR tego układu, na mocy którego oba kraje podzieliły Europę Środkową i Wschodnią na swoje strefy wpływów, w tym dokonały rozbioru Polski.

"Polskie władze nie rozumiały realiów czasów"

"Na wszystkie wnioski Anglii i Francji o przepuszczenie radzieckich wojsk Polacy odpowiadali odmownie. Polskie władze po prostu nie rozumiały realiów czasów, nie zdawały sobie sprawy z tego, do jakiej katastrofy prowadzą kraj" -  powiedział rosyjski historyk.

Miagkow podkreślił, że "za te błędy Polacy zapłacili sześcioma milionami istnień ludzkich". "W ostatecznym rachunku Polskę wyzwoliła Armia Czerwona. Właśnie dzięki niej Polacy zostali uwolnieni od surowej dyktatury nazistowskiej i reżimu okupacyjnego" - dodał.

Historyk zaznaczył, że ZSRR na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow odzyskał ziemie, które przed I wojną światową wchodziły w skład carskiej Rosji.

Miagkow wyjaśnił, że układ ten "wyznaczył granicę posuwania się Niemiec na  wschód, przy czym - do +linii Curzona+, która jeszcze w 1919 roku na konferencji pokojowej w Paryżu była proponowana Polsce jako jej granica wschodnia".

"Polska nie przyjęła tej granicy i wymusiła na umęczonej wojną domową Radzieckiej Rosji odstąpienie ziem zachodnioukraińskich i zachodniobiałoruskich. Teraz +linia Curzona+ stała się granicą radziecko-niemiecką, a oderwane od  Ukrainy i Białorusi ziemie wróciły do nich" - powiedział historyk.

"Polskie władze stały na antyradzieckich pozycjach"

Miagkow oświadczył również, że można żałować, iż ZSRR "nie szukał wzajemnego zrozumienia z Polską tak aktywnie, jak wymagały tego tamte czasy". "Były ku temu obiektywne przyczyny: polskie władze stały na antyradzieckich pozycjach, orientując się całkowicie na Wielką Brytanię i Francję. Dlatego możliwości naszej dyplomacji były ograniczone" - ocenił.

Zdaniem rosyjskiego historyka, próbować wpłynąć na "nieugiętych Polaków" i  nakłonić ich do współpracy z ZSRR można było przez zaproszenie ich na rokowania misji wojskowych Wielkiej Brytanii, Francji i ZSRR, które trwały w Moskwie od 12 do 22 sierpnia 1939 roku. "Tym bardziej, że wynik tych rozmów w decydującym stopniu zależał właśnie od Polski" - podkreślił.

Miagkow zauważył, że "od początku przyjęto jednak, że presję na Polaków wywierać będą Francja i W. Brytania, także w imieniu ZSRR".

Historyk zaznaczył też, że "paktu Ribbentrop-Mołotow nie byłoby, gdyby rok wcześniej nie było układu monachijskiego", "zmowy faszystowskiej dyktatury z  europejskimi demokracjami, której ofiarą padła Czechosłowacja".

"To właśnie Monachium, a nie pakt Ribbentrop-Mołotow, stało się punktem odliczania, po którym II wojna światowa stała się nieuchronna" - ocenił.

Miagkow sprzeciwił się także zrównywaniu odpowiedzialności Józefa Stalina i  Adolfa Hitlera za rozpętanie II wojny światowej.

"Stawianie na jednej płaszczyźnie głównych przeciwników w tamtej wojnie tylko na tej podstawie, że w przeddzień decydującego starcia, kierując się swoimi strategicznymi pobudkami, zawarli oni chwilowe przymierze - to brutalne fałszowanie historii" - oświadczył.

ND, PAP