Minibusy jechały do Kut, które leży 180 km na południowy wschód od Bagdadu i które zamieszkują głównie szyici.
W ostatnich dwóch miesiącach w Iraku dochodziło do zamachów bombowych, głównie w stołecznym Bagdadzie, wokół niego oraz w położonym na północy Mosulu i w zachodniej prowincji Anbar.
Przemoc w tych rejonach przypisuje się częściowo waśniom między szyicką większością a mniejszością sunnicką oraz Kurdom. W południowej części Iraku, zamieszkanej głównie przez szyitów, panował względny spokój.
Do zamachów doszło tego samego dnia, kiedy tradycyjni sojusznicy szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego utworzyli koalicję, która ma startować w styczniowych wyborach powszechnych. Nie przystąpiła do niej partia premiera "Zew Islamu" (Dawa).
Iracki rząd, wobec krytyki po serii wybuchów samochodów-pułapek i ataków moździerzowych, w których w ubiegłą środę w Bagdadzie zginęło co najmniej 95 osób, a ponad 560 zostało rannych, obiecał podwojenie środków bezpieczeństwa.
PAP, arb, ND