Rywale Bongo oskarżają go o to, że sfałszował wyniki wyborów, aby zapewnić sobie przejęcie władzy, sprawowanej wcześniej przez jego ojca. Omar Bongo w trakcie 42 lat rządów zapewnił stabilność w kraju, ale był oskarżany o wykorzystywanie petrodolarów do wzbogacenia swojej rodziny i przyjaciół.
Służby bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum zwolenników opozycji, którzy zorganizowali siedzący protest na skwerze w pobliżu siedziby komisji wyborczej. W zamieszkach poważnie ranny został jeden z przywódców opozycji Pierre Mamboundou.
Więźniowie i opozycjoniści
Według informacji francuskich mediów do starć i grabieży doszło również w Port Gentil w centrum regionu, gdzie wydobywana jest ropa naftowa. Świadkowie informują, że wypuszczeni z zakładów karnych więźniowie opanowali ulice i podpalili stację benzynową. - Są tu tysiące ludzi. Jest opozycja, ale nie tylko. Każdy korzysta z tej sytuacji, nie tylko więźniowie - relacjonował świadek radiu France Info.
W mieście demonstrujący zwolennicy opozycji zaatakowali francuski konsulat, podpalając budynek. Protestujący oskarżają Francję, której kolonią był niegdyś Gabon, o popieranie Bongo.
Zwycięzców jest trzech?
Minister spraw wewnętrznych poinformował, że w wyborach prezydenckich Bongo, były minister obrony, uzyskał 41,73 proc. głosów. Drugie miejsce zajął były minister spraw wewnętrznych Andre Mba Obame, a trzecie Pierre Mamboundou. Oficjalnie obaj zdobyli po około 25 proc. głosów, jednak obaj twierdzą, że to oni zwyciężyli, a niedzielne głosowanie zostało sfałszowane. Zapowiedzieli, że będą protestować przeciwko wynikom.
W Gabonie działają światowe koncerny paliwowe, w tym francuski Total i amerykański Vaalco. Kraj ten jest jednym z niewielu państw subsaharyjskich, które wprowadziły euroobligacje.PAP, arb