Zabójczyni wolnego rynku
Prezydent Ukrainy skrytykował premier Julię Tymoszenko, również za to, że wstrzymała wolnorynkowe reformy. - W miejscu wolnorynkowej konkurencji pojawiły się populizm i korupcja - powiedział. Jak dodał, Tymoszenko "nie jest w stanie przeforsować w parlamencie żadnej ustawy, nie istnieje koncepcja dla problemów polityki zagranicznej ani gospodarczej".
"Miedwiediew godzi w naszą wolność"Juszczenko odniósł się również do rosyjskiej decyzji o odwołaniu ambasadora na Ukrainie oraz listu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, który dał do zrozumienia, że nie wyśle nowego ambasadora, dopóki Juszczenko będzie prezydentem. - Te bezprawne ingerencje w nasze wewnętrzne sprawy dotyczą nie tylko nas, ale i całej Europy. Rosjanie są dużym narodem, szanujemy ich i staramy się o dobre relacje. Ale jak mają się one poprawić, skoro nasza suwerenność wciąż stawiana jest pod znakiem zapytania? List rosyjskiego prezydenta skierowany był nie tylko do mnie. Obawiam się, że w Europie zupełnie tego nie zrozumiano - powiedział Juszczenko. Dodał też, że "z przykrością obserwuje, jak słabo europejskie demokracje angażują się w obronie swych podstawowych wartości".
Krym wciąż zagrożony
Pytany, czy Krym może podzielić los separatystycznych republik gruzińskich Abchazji i Osetii Południowej, których niepodległość Moskwa uznała rok temu, prezydent Ukrainy odparł, że "nie ma ku temu wewnętrznych powodów". - Problem pojawi się wówczas, gdy ktoś w jakiś sposób zacznie wykorzystywać krymską kartę. Potencjalne zagrożenie może być wtedy poważne. Jako prezydent uczynię wszystko, by temu zapobiec - dodał. Zdaniem Juszczenki dalsze losy półwyspu zależą wyłącznie od Rosji. - Już w 1993 roku parlament Rosji ogłosił miasto portowe Sewastopol miastem rosyjskim. To była oficjalna decyzja, która wciąż jest w mocy. Pokazuje ona, że są siły, które chcą destabilizacji Krymu - ocenił.
PAP, arb