Chciwe osoby zniszczyły Jukos
Chodorkowski uważa, że za oskarżeniami przeciwko niemu i za zniszczeniem jego koncernu stoją przedstawiciele organów bezpieczeństwa z otoczenia premiera, poprzednio prezydenta, Władimira Putina. - Zachęceni instynktowną nieufnością Putina wobec prozachodniej części naszej elity gospodarczej ludzie z tajnych służb zwyciężyli nad siłami liberalnymi w kierownictwie i rozpętali sprawę Jukosu - powiedział Chodorkowski. Biznesmen dodał, że zniszczenie jego koncernu było "konsekwencją bardzo konkretnych interesów pewnych chciwych osób".
Sądom daleko do niezawisłości
Chodorkowski nie liczy na uczciwy proces, choć uważa, że obecny prezydent Dmitrij Miedwiediew okazuje dobrą wolę i zapadło już trochę "rozsądnych decyzji sądowych" na najwyższym szczeblu, "zrywających z wieloma dawnymi nielegalnymi praktykami". Tym niemniej jego zdaniem droga do niezawisłości sądów "droga jest jeszcze daleka".
Rosja "surowcową prowincją"?
Putinowskie plany uczynienia z Rosji "wielkiego mocarstwa energetycznego" Chodorkowski uważa za "niezbyt aktualne". Chodorkowski przyznaje, że moskiewska "broń energetyczna" jest w dalszym ciągu gotowa do użycia. Twierdzi jednak, że Rosja musi stworzyć gospodarkę postindustrialną, albo przegra w konkurencji z Chinami i stanie się "prowincją surowcową o bardzo niskim standardzie życia". - Mam nadzieję na to pierwsze, ale obawiam się drugiego - stwierdził biznesmen.
PAP, arb