W wywiadzie przeprowadzonym dzień po śmierci sześciu włoskich żołnierzy w zamachu terrorystycznym w Kabulu, szef dyplomacji wyjaśnił, że do Włoch powróci dodatkowa grupa wojsk, która została tam wysłana w związku z sierpniowymi wyborami.
"Nadszedł czas, aby nastąpił przełom w tej misji, by pytać, a nie tylko dawać" - oświadczył Frattini. I dodał: "Nadszedł czas, by powiedzieć +basta+. Czas, by zapytać tych, którzy rządzą Afganistanem: jaka jest wasza strategia na sto pierwszych dni, jakie są wasze cele na najbliższe pół roku?".
"Czas wyznaczyć terminy" - oświadczył Frattini.
W wywiadzie dla piątkowego wydania "Corriere della Sera" szef MSZ wyraził zaś przekonanie, że "trzeba zmienić generalną wizję misji, która musi jeszcze bardziej brać pod uwagę bezpieczeństwo jako niezbędny środek, a nie jako cel sam w sobie".
"Należy skoncentrować się na widocznych i pozytywnych rezultatach dla narodu, których niestety nie ma" - powiedział szef włoskiej dyplomacji. "Musimy zdobyć zaufanie i serca Afgańczyków" - ocenił Frattini. W jego opinii, by tak się stało, bardziej przyda się 30 tysięcy szkół niż 100 tysięcy dodatkowych żołnierzy.
"To oznacza pozostanie na miejscu, (...) a nie wyjście" - podkreślił minister odnosząc się do wyrażanych we Włoszech opinii o konieczności wycofania włoskich wojsk z Afganistanu.
W piątek rząd Silvio Berlusconiego ogłosił najbliższy poniedziałek, kiedy odbędzie się pogrzeb sześciu żołnierzy, dniem żałoby narodowej we Włoszech.
pap, keb