Na podstawie uchwalonej jednomyślnie rezolucji kraje, które dostarczają innym materiały i urządzenia nuklearne, "mają prawo domagać się" ich zwrotu, jeżeli odbiorcy nie przestrzegają warunków Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej (ang. skrót NPT) albo wycofają się z tego układu.
W rezolucji mówi się m.in., że jeśli kraj-sygnatariusz traktatu NPT łamie potajemnie jego postanowienia, budując broń nuklearną, a potem się z niego wycofuje - jak postąpiła Korea Północna - nawet po wycofaniu się będzie pociągnięty do odpowiedzialności za złamanie porozumienia.
Krytycy wytykają rezolucji, że jest "bezzębna", gdyż pod naciskiem Rosji i Chin złagodzono jej zapisy tak, że praktycznie nie można będzie wymusić ich przestrzegania.
"Rezolucja ta nie ma żadnego wpływu na rzeczywisty świat i podważa wiarygodność Rady Bezpieczeństwa" - powiedział były ambasador USA przy ONZ John Bolton.
Nawet "New York Times", chwalący rezolucję i z reguły popierający linię Obamy w polityce zagranicznej, zauważył w artykule redakcyjnym w piątek, że "tylko zachęca ona, zamiast wymagać, aby rządy starające się o zakup technologii nuklearnych zgodziły się na poddanie wnikliwej kontroli ONZ".
Sceptycznie wyraził się o możliwych praktycznych skutkach rezolucji także prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
pap, keb