Podważą argumenty oskarżenia?
Prawnicy użyją prawdopodobnie argumentu, że przestępstwo Polańskiego nie kwalifikuje się do ekstradycji, ponieważ początkowo miał być skazany tylko na rok więzienia. Mogą też argumentować, że już odbył karę, kiedy po aresztowaniu w 1977 roku był przez 42 dni poddany przymusowej obserwacji psychiatrycznej. "New York Times" opublikował także w środę edytorial krytykujący obrońców Polańskiego, domagających się jego zwolnienia, oraz artykuł jego scenarzysty i przyjaciela Roberta Harrisa, który broni polskiego reżysera.
Zdaniem Harrisa, to sam Polański niechcący sprowokował władze w USA do podjęcia działań na rzecz ekstradycji - z czym poprzednio wcale się nie spieszyły - kiedy za pośrednictwem swych adwokatów starał się o umorzenie sprawy, zarzucając prokuraturze w Los Angeles nadużycia praworządności.
Ofiara chce, by sprawę umorzono
Adwokaci oskarżyli prokuraturę o próbę wpływania na prowadzącego sprawę sędziego, który miał również planować zerwanie początkowej umowy o pobłażliwym potraktowaniu Polańskiego. Harris zwraca uwagę, że prowadzący obecnie sprawę prokurator okręgowy w Los Angeles Stephen L. Cooley z wyraźną irytacją oświadczył, że Polański "chciał załatwić sprawę na swoich warunkach, ale będzie ona załatwiona na warunkach aparatu sprawiedliwości w Los Angeles". Brytyjski scenarzysta pisze, że postępku Polańskiego "nie można wybaczyć, ani z prawnego, ani z etycznego punktu widzenia", ale znajduje okoliczności łagodzące. Przypomina, że jego ofiara pragnie, by sprawę umorzyć, a sam reżyser ma małoletnie dzieci, "które chcą, by wrócił do domu".
Polański jest oskarżony o zgwałcenie 13-letniej dziewczynki podczas sesji zdjęciowej po podaniu jej narkotyku oraz o ucieczkę z USA po uznaniu go za winnego, a przed ogłoszeniem wyroku.
Francja: nikt nie jest ponad prawem
Tymczasem niektórzy znaczący francuscy politycy, zarówno prawicowi, jak i lewicowi, skrytykowali interwencję rządu francuskiego na rzecz uwolnienia ze szwajcarskiego więzienia reżysera Romana Polańskiego. W odpowiedzi na te zarzuty rzecznik rządu Luc Chatel podkreślił w środę, że władze Francji działają w granicach prawa, by uwolnić obywatela swego kraju. Interwencja francuskiego rządu w obronie Polańskiego wywołała mieszane reakcje francuskich polityków. Niektórzy deputowani rządzącej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP) otwarcie skrytykowali postępowanie szefa dyplomacji Bernarda Kouchnera, który - wraz z polskim ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim - postanowił zwrócić się do władz amerykańskich o uwolnienie reżysera.
Nie wszyscy bronią reżysera
Wiceprzewodniczący klubu UMP we francuskim Zgromadzeniu Narodowym Marc Laffineur przyznał, że jest zaskoczony - jak to ujął - "nieco pospiesznymi" deklaracjami Kouchnera i ministra kultury Frederica Mitteranda na rzecz Polańskiego. - Oskarżenia o gwałt na 13-letnim dziecku nie są czymś mało znaczącym, niezależnie od tego, kim jest osoba, która się tego dopuściła - podkreślił Laffineur, cytowany przez "Le Figaro", na spotkaniu swojego klubu parlamentarnego. - Nie jest rzeczą nienormalną, że organy sprawiedliwości żądają ukarania sprawcy, i Francuzom trudno będzie zrozumieć, że ktoś może uniknąć sprawiedliwości dlatego, że jest artystą, wielkiego czy mniejszego formatu - powiedział Laffineur. Według "Le Figaro", jego partyjni koledzy nagrodzili te słowa oklaskami.
"Trzeba być surowym w stosunku do faktów"
Z dystansem do rządowych starań o uwolnienie Polańskiego odnieśli się też niektórzy politycy lewicy, np. popularny socjalista, mer Paryża Bertrand Delanoe. Oddając hołd ogromnemu talentowi reżysera i krytykując "nieadekwatną zajadłość" sprawców jego zatrzymania, Delanoe ocenił jednak, że "trzeba być surowym w stosunku do faktów (czyli zarzucanego Polańskiemu uwiedzenia nieletniej - red.)". Także eurodeputowany Zielonych Daniel Cohn-Bendit zarzucił rządowi Francji wyraźne wsparcie dla Romana Polańskiego. - To jest problem wymiaru sprawiedliwości i uważam, że minister kultury (...) powinien powiedzieć: czekam na przejrzenie dokumentów w tej sprawie - zauważył lider rewolty studenckiej we Francji w maju 1968 roku. Odpierając te zarzuty, rzecznik rządu Luc Chatel powiedział w środę dziennikarzom po posiedzeniu rady ministrów, że "Roman Polański nie stoi ponad prawem".
- Jesteśmy świadkami procedury sądowej w poważnej sprawie, dotyczącej gwałtu na osobie nieletniej, i w tym postępowaniu amerykański i szwajcarski wymiar sprawiedliwości robią co do nich należy - zaznaczył Chatel. Z drugiej strony, dodał, "można zrozumieć emocje wywołane późnym zatrzymaniem, trzydzieści lat po wydarzeniach, i metodą tego zatrzymania". Zdaniem Chatela, "w tej sprawie władze francuskie próbują znaleźć rozwiązania prawne, biorąc pod uwagę fakt, że Roman Polański jest obywatelem francuskim". Dodał, że przypadek ten jest szczególnie skomplikowany, gdyż dotyczy czterech państw: Francji, Polski, Szwajcarii i USA.
Roman Polański został w sobotę zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.
pap, dar