Niezmarnowane pieniądze
Przyczyną ich były wątpliwości Kongresu, czy miliardy przewidziane na pomoc nie zostaną zmarnowane. Podejrzewano bowiem, że większość z 10 mld dolarów przekazanych Pakistanowi przez administrację poprzedniego prezydenta George'a Busha padło ofiarą nadużyć i marnotrawstwa. Ustawodawcy amerykańscy opatrzyli w związku z tym ustawę szeregiem warunków, jak wymóg składania przez prezydenta Obamę sprawozdań Kongresowi o tym, na co rząd pakistański przeznacza pieniądze z pomocy, czy robi postępy w walce z islamskimi ekstremistami i czy sprawuje cywilną kontrolę nad wojskiem.
Warunki te wywołały oburzenie w Pakistanie, gdzie uznano je za niedopuszczalną ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju i naruszenie jego suwerenności. Do Waszyngtonu przyjechał specjalnie pakistański minister spraw zagranicznych Shah Mehmood Qureshi, aby negocjować z członkami Kongresu zmiany w ustawie o pomocy.
W środę senatorowie i kongresmani z komisji spraw zagranicznych obu izb obiecali mu dodanie do tekstu ustawy specjalnego oświadczenia wyjaśniającego intencje Kongresu. Minister wyjechał - jak powiedział - usatysfakcjonowany, że pakiet pomocy amerykańskiej nie naruszy suwerenności kraju.
Talibowie napierają na wojska USA
Tymczasem Obama ponownie naradzał się w środę ze ścisłym kierownictwem administracji na temat sytuacji w Pakistanie i Afganistanie. W obu krajach trwa ofensywa talibów; w Afganistanie rosną straty sił USA i międzynarodowej koalicji. Prezydent waha się, czy wysłać tam dodatkowe wojska w sile 40 000 żołnierzy, na co naciska dowódca afgańskiej operacji NATO generał Stanley McChrystal. Sytuacja w Pakistanie jest równie niepomyślna. W ostatnim tygodniu talibowie przeprowadzili cztery poważne ataki na wojska rządowe, pokazując swą siłę i możliwości. Jak napisał środowy "Washington Post", talibowie dążą do opanowania całego Pakistanu - kraju wyposażonego w broń atomową.
PAP, dar