"Jeżeli Zachód skupia się wyłącznie na problemie nuklearnym, (prezydent Mahmud) Ahmadineżad może powiedzieć swemu narodowi, że Zachód występuje przeciw narodowym interesom Iranu i zmobilizować ludzi dla swojej sprawy. Jeśli natomiast Zachód położy również nacisk na prawa człowieka, społeczna baza Ahmadineżada będzie słabnąć z każdym dniem" - powiedziała pani Ebadi w wywiadzie dla "Washington Post".
Administracja prezydenta Baracka Obamy zabiera czasem głos na temat prześladowań opozycji w Iranie, ale zdaniem noblistki czyni to zbyt rzadko.
"Ebadi zasugerowała, że charakter reżimu w Iranie jest ważniejszy dla bezpieczeństwa USA niż jakiekolwiek konkretne układy na temat energii nuklearnej. Jest nieprawdopodobne - jak powiedziała - by demokratyczny rząd w Iranie zbudował bombę atomową, a nawet gdyby to zrobił, broń ta nie byłaby zagrożeniem w rękach rządu, który nie postrzegałby Ameryki lub Izraela jako wrogów" - streszcza dziennik opinię noblistki.
Ebadi krytycznie wypowiedziała się o planach bezpośrednich rozmów USA z Iranem, zapowiadanych wcześniej przez Obamę.
"Obama wyciągnął przyjazną rękę do człowieka, który ma krew na swoich rękach. Może przynajmniej uniknąć uścisku przyjaźni z nim" - powiedziała.
pap, keb