W myśl porozumienia,, wszystkie kraje do końca stycznia 2010 r. przedstawią na piśmie swoje plany ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Wszystkie państwa zgodziły się także na przyznanie krajom rozwijającym się środków pomocowych na walkę ze zmianami klimatycznymi w wysokości 100 mld dolarów rocznie do 2020 r. - wynika z oświadczenia francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego.
Prezydent USA Barack Obama oznajmił jednak, że porozumienie nie będzie prawnie wiążące. Wypracowanie prawnie wiążącego traktatu będzie wymagało więcej pracy, a przede wszystkim zaufania między państwami uprzemysłowionymi i rozwijającymi się - powiedział. Jednocześnie prezydent zapewnił, że zawarta ugoda przez lata będzie służyła jako fundament dla międzynarodowych działań zmierzających do zahamowania zmian klimatycznych.
Poprzednie informacje na temat przebiegu rozmów w Kopenhadze wskazywały, że postawa Chin może doprowadzić do fiaska szczytu klimatycznego, który odbywa się właśnie w Kopenhadze. Państwa Unii miały być niezadowolone z postawy Chin. Anonimowy urzędnik UE twierdził, że jeżeli Państwo Środka nie zmieni swojego stanowiska o porozumienie będzie bardzo trudno.- To, to jest teraz na stole, jest bardzo trudne do przyjęcia dla Unii. Chiny muszą pójść naprzód, jeśli ma być osiągnięty pewien postęp - twierdzi urzędnik. Również premier Belgii Yves Leterme twierdzi, że Chiny powinny podjąć starania, by szczyt w Kopenhadze nie utknął w impasie. - UE jest gotowa zawrzeć porozumienie w Kopenhadze. Stany Zjednoczone poczyniły wysiłki, Chiny jeszcze nie - powiedział Leterme w belgijskiej telewizji RTBF. Zaznaczył, że na Chiny wywierana jest silna presja.
PAP, arb