Bezwartościowe porozumienie
Eurodeputowana wezwała kraje odpowiedzialne za porażkę, by teraz "podwoiły wysiłki", by zapewnić, że w przyszłym roku na konferencji w Meksyku (tzw. COP16) zostaną zaciągnięte wystarczająco ambitne zobowiązania, które zagwarantują, że temperatura na Ziemi nie wzrośnie więcej niż o 2 stopnie C w porównaniu z epoką przedindustrialną. Takie zobowiązanie złożyli uczestnicy kopenhaskiej konferencji, nie obiecując jednak wspólnie konkretnych redukcji emisji CO2. UE podtrzymała cel redukcji w wysokości 20 proc. do roku 2020. Zdaniem Harms porozumienie z Kopenhagi, uzgodnione przez grupę ok. 30 krajów, które zostało w drodze specjalnej procedury zatwierdzone na konferencji, ale nie przyjęte przez wszystkie obecne tam kraje, "nie jest warte papieru, na którym zostało spisane".
UE zawiodła
Harms zarzuciła UE, że nie podniosła jednostronnie swojego zobowiązania do redukcji emisji CO2 do roku 2020 z 20 do 30 proc. - co było apelem Zielonych i pozostałych frakcji w Parlamencie Europejskim. - Nigdy się nie dowiemy, czy unijne przywództwo doprowadziłoby do przełomu w rozmowach, ale jest skandalem, że UE spędziła większość czasu na wewnętrznych kłótniach - uznała. Nawiązała w ten sposób do sporów między krajami członkowskimi UE o przejście do 30 proc. redukcji, jak i finansowanie wysiłków krajów najuboższych w walce ze zmianami klimatycznymi. - Kopenhaga nie może być ostatnim słowem w naszych działaniach klimatycznych. Nie możemy skazać setek milionów ludzi i całych narodów na katastrofalne zmiany klimatyczne - apelowała Harms.
PAP, arb