Ponad 30 domniemanych członków Al-Kaidy zginęło w czwartek rano w ataku lotniczym jemeńskich sił zbrojnych w centralnej części Jemenu. Bojownicy mieli planować ataki na jemeńskie i zagraniczne obiekty naftowe - podały źródła w siłach bezpieczeństwa.
Według anonimowego informatora agencji Reutera, wśród zabitych jest przywódca Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim, a także imam Anwar al-Aulaki (znany też jako Aulaqi), którego amerykańskie władze wiążą ze sprawcą masakry w bazie wojskowej Fort Hood w Teksasie. Major Nidal Hasan zabił w listopadzie 13 osób. Doniesień agencji Reutera nie potwierdzono oficjalnie. W toku śledztwa w sprawie masakry ustalono m.in., że Hasan chodził do meczetu na przedmieściach Waszyngtonu, w którym imamem był właśnie Aulaki, podejrzewany o sympatie i kontakty z ekstremistami islamskimi. Imam wyjechał potem do Jemenu, ale Hasan korespondował z nim przez internet. Wywiad amerykański przechwycił kilkanaście e-maili wysłanych przez majora do imama. Nie wzbudziły one jednak większych podejrzeń i nie skłoniły władz do wszczęcia dochodzenia przeciw Hasanowi.
Czwartkową operację w jemeńskiej prowincji Szabwa przeprowadzono w czasie spotkania bojowników, w którym uczestniczyło kilkudziesięciu ludzi. Jemeńskie siły bezpieczeństwa ostrzegły mieszkańców prowincji, by nie udzielali żadnej pomocy bojownikom. W ubiegłym tygodniu jemeńskie władze informowały, że w południowej prowincji Abjan, sąsiadującej z Szabwą, zabito 34 bojowników Al-Kaidy, a 17 aresztowano. Jednak, zdaniem władz plemiennych, w ataku sił bezpieczeństwa na obóz szkoleniowy Al-Kaidy śmierć poniosło także co najmniej 49 cywilów, w tym 23 dzieci i 17 kobiet.
Jemen boryka się z rebelią na północy, ruchem secesyjnym na południu oraz wzmożoną działalnością terrorystyczną Al-Kaidy.PAP, dar