Raport rządowy na temat incydentu w samolocie lecącym do Detroit potwierdził to, o czym media donosiły już na podstawie wcześniejszych przecieków - wywiad amerykański miał wiele informacji o zamachowcu i o planach ataku, m.in. od ojca Nigeryjczyka, który ostrzegał ambasadę USA w Jemenie, że jego syn ma terrorystyczne zamiary. Wywiad nie potrafił jednak powiązać tych informacji w spójną całość.
Jeszcze więcej kontroli
Prezydent podkreślił, że zawiódł system selekcji i analizowania informacji wywiadowczych, a także sporządzania list osób, których nie wpuszcza się do samolotów wskutek podejrzeń, że mają terrorystyczne zamiary. Zapowiedział, że poleci agencjom wywiadowczym, aby "konsekwentnie podążały za śladami", na jakie wpadną ich funkcjonariusze, wskazującymi na plany spisków terrorystycznych. - Musimy ulepszyć proces analizy danych wywiadowczych i poprawić system kryteriów, według których wciąga się osoby na listy podejrzanych dla ruchu lotniczego. Musimy lepiej pilnować, aby niebezpieczni osobnicy nie wsiadali do samolotów - powiedział.
Na wojnie z Al-Kaidą
Obama dodał, że trzeba poprawić system bezpieczeństwa na lotniskach, gdzie wciąż rzadkością są urządzenia skutecznie wykrywające materiały wybuchowe. Zapowiedział przy tym ściślejszą współpracę resortów rządu w rozwijaniu technologii sprawdzania pasażerów samolotów pod tym kątem. Na zakończenie Obama podkreślił, że USA "znajdują się w stanie wojny z Al-Kaidą". - Zrobimy wszystko, co potrzeba, żeby ją pokonać - oświadczył.
PAP, arb