W związku z tym, że żaden z kandydatów nie otrzymał ponad 50-procentowego poparcia, 7 lutego odbędzie się druga tura wyborów, w której Janukowycz zmierzy się z Tymoszenko. Czornowił jako były bliski współpracownik Janukowycza, należący wcześniej do obozu narodowo-demokratycznego, za którego reprezentantów można uznać i Juszczenkę i Tymoszenko, określa się dziś jako człowiek niezależny od gier prowadzonych przez uczestników ukraińskiej polityki.
"Sytuacja Juszczenki jest dziś najprostsza, bo przegrał te wybory i nie ma żadnej możliwości podważenia ich wyników. Myśli więc, jak ma dalej żyć, wybierając z dwóch scenariuszy, podsuwanych mu przez otoczenie. Pierwszy z nich to pozostanie w polityce w roli patriarchy, drugi zaś przewiduje szybką budowę silnej partii, która przejdzie do ostrej opozycji z myślą o udziale w kolejnych wyborach prezydenckich" - mówi Czornowił.
Deputowany, któremu bardziej podoba się rola analityka i komentatora politycznego, twierdzi, że w odróżnieniu od Juszczenki triumfator niedzielnych wyborów Janukowycz nie musi zastanawiać się nad przyszłością, bo twardo wierzy w swoje zwycięstwo w drugiej turze.
"Byłem członkiem ekipy Janukowycza, więc doskonale wiem, co się tam dziś odbywa. Rozmawia dziś z ludźmi, którzy opowiadają mu, jak piękne odniósł zwycięstwo, i już się cieszy, że zostanie prezydentem Ukrainy, co jest błędem, bo powinien zabiegać o głosy kandydatów, którzy pozostali poza druga turą" - twierdzi Czornowił.
Jego zdaniem błędu tego nie popełnia jego kontrkandydatka, premier Tymoszenko. "Już dziś, w poniedziałek, prowadzi ona rozmowy, by włączyć do swego elektoratu ludzi, którzy głosowali na zdobywcę trzeciego miejsca w wyborach, Serhija Tihipkę. Zastanawia się także, jak przyciągnąć wyborców Jaceniuka i Juszczenki. Ja sam w związku z tym, że zagłosowałem w niedzielę na Tihipkę, a Janukowycza poprzeć nie mogę, w drugiej turze będę głosował na Tymoszenko" - mówi Czornowił.
PAP, dar