Pojedynek w drugiej turze wyborów prezydenckich Wiktora Janukowycza z Julią Tymoszenko - polityków o wyraźnych skłonnościach do populizmu - nie pozostawia wątpliwości: to będzie brudna kampania.
Julia, młoda i świetnie wykształcona obrończyni praw człowieka, aktywna uczestniczka Pomarańczowej Rewolucji, w tych wyborach nie odda głosu ani na swoją imienniczkę, premier Tymoszenko, ani na jej rywala, Janukowycza. Wobec braku, jak to określa „godnego kandydata", nie pójdzie na wybory w ogóle. Tak jak spora cześć jej rówieśników.
Bez wątpienia Ukraińców czeka brudna kampania, gdzie zamiast merytorycznej dyskusji o pomysłach wyprowadzenia kraju z ewidentnego kryzysu gospodarczego, liczyć się będą kompromitujące kontrkandydata materiały, które „wypłyną" ze sztabu wyborczego przeciwnika. W tej brudnej wojnie większe szanse ma Janukowycz. Jego twardy elektorach jest liczniejszy. Niebieski Wiktor jest też bardziej odporny na kompromitacje. Kryminalista, gwałciciel, zdrajca ojczyzny, „profesor", który nawet własny tytuł pisze z błędem ortograficznym, tchórz, mdlejący na widok lecącego w jego stronę jajka – trudno sobie wyobrazić, żeby sztab jego przeciwniczki miał w zanadrzu jakieś potężniejsze działo, niż te, które wypaliły pięć lat temu na Majdanie.
Tymczasem, pomarańczowa księżniczka ma zdecydowanie więcej do stracenia: korupcja wśród wysokich urzędników, tajemnicze znikanie środków budżetowych, nieograniczony apetyt na władzę, niejasne kontrakty z Putinem, pałacowe machlojki - te wątki już przewijały się w ukraińskich mediach, ale bez wątpienia można z nich jeszcze wiele wycisnąć.
Ilja, choć na Majdanie stanął jako jeden z pierwszych, tym razem nie pójdzie na wybory. Tak, jak Julia i wielu innych, którym nie w smak brudna kampania.
Wykształceni Ukraińcy, którzy mocno zaakcentowali swoją obecność na Majdanie w 2004 r. , dziś odmawiają udziału w wyborach, bo nie chcą oddawać głosu na mniejsze zło. To niebezpieczna tendencja. Prezydenta Ukrainy wybierze najbardziej pasywna cześć mieszkańców, których nie interesują programy kandydatów ani strategiczne koncepcje rozwoju państwa. Zagłosuje twardy elektorat, który kieruje się starymi sympatiami i resentymentami, a także z ochotą "kupuje" podsuwaną mu przez polityków kiełbasę wyborczą. To po pierwsze.
Po drugie: nastrój "wszystko mi jedno, kto będzie prezydentem", często spotykany wśród młodych Ukraińców, stwarza doskonałą glebę dla kupowania głosów. Moi rozmówcy ze sztabów wyborczych, otwarcie przyznają, że tym procederem zajmuje się wiele młodzieżowych i studenckich organizacji. Cena za głos nie jest wysoka, bo trudno później zweryfikować, czy przekupiony student rzeczywiście zagłosował zgodnie z umową, ale przez rozprzestrzeniający się "tumiwisizm" młodych, ta forma „agitacji" jest coraz bardziej popularna. Spece od politycznego PR zakładają, że zobojętniały na politykę wyborca, po zainkasowaniu pieniędzy, zagłosuje zgodnie z instrukcjami.Bez wątpienia Ukraińców czeka brudna kampania, gdzie zamiast merytorycznej dyskusji o pomysłach wyprowadzenia kraju z ewidentnego kryzysu gospodarczego, liczyć się będą kompromitujące kontrkandydata materiały, które „wypłyną" ze sztabu wyborczego przeciwnika. W tej brudnej wojnie większe szanse ma Janukowycz. Jego twardy elektorach jest liczniejszy. Niebieski Wiktor jest też bardziej odporny na kompromitacje. Kryminalista, gwałciciel, zdrajca ojczyzny, „profesor", który nawet własny tytuł pisze z błędem ortograficznym, tchórz, mdlejący na widok lecącego w jego stronę jajka – trudno sobie wyobrazić, żeby sztab jego przeciwniczki miał w zanadrzu jakieś potężniejsze działo, niż te, które wypaliły pięć lat temu na Majdanie.
Tymczasem, pomarańczowa księżniczka ma zdecydowanie więcej do stracenia: korupcja wśród wysokich urzędników, tajemnicze znikanie środków budżetowych, nieograniczony apetyt na władzę, niejasne kontrakty z Putinem, pałacowe machlojki - te wątki już przewijały się w ukraińskich mediach, ale bez wątpienia można z nich jeszcze wiele wycisnąć.
Tymoszenko próbuje teraz skonsolidować wokół siebie były pomarańczowy obóz. Problem w tym, że pani premier, o której dyktatorskich praktykach we własnej partii, krążą legendy, coraz mniej kojarzy się z europejską demokracją.
Spójrz tylko na te plakaty, zeszyty i kalendarze – denerwował się kijowianin Ilja, student medycyny – Julia jako „matka Ukraina", Julia w wersji anime, ikona popkultury dla ubogich. Przecież to jakaś Ameryka Południowa, a nie środek Europy!Ilja, choć na Majdanie stanął jako jeden z pierwszych, tym razem nie pójdzie na wybory. Tak, jak Julia i wielu innych, którym nie w smak brudna kampania.