Eksperci skrytykowali administrację prezydenta Baracka Obamy za to, że pomocą USA kieruje Departament Stanu, a nie Pentagon, który ma - ich zdaniem - lepsze przygotowanie logistyczne do tego zadania. Niektóre rządy, np. Francji, i organizacje pomocowe, jak Lekarze bez Granic, atakują USA, twierdząc, że wojsko amerykańskie powoduje zatory na lotnisku w Port-au-Prince, blokując lądowanie tam samolotów z pomocą z innych krajów. Przedstawiciel Lekarzy bez Granic Benoit Leduc powiedział, że "setki osób" zmarło, ponieważ pięciu samolotom organizacji nie zezwolono na lądowanie i skierowano je do Dominikany.
Rzecznik armii USA na Haiti kapitan John Kirby odrzucił te zarzuty, przypominając, że lotnisko jest małe i ma tylko jeden pas startowy, na którym normalnie lądowało kilkanaście samolotów dziennie, a obecnie ląduje ich około 70. "WSJ" zwraca jednak uwagę, że armia USA niechętnie puszcza transporty z lotniska do zniszczonego miasta bez eskorty, nalegając, że trzeba im zapewnić bezpieczeństwo. Tymczasem wielu korespondentów relacjonuje, że doniesienia o napadach, chaosie przy dostawach pomocy i przemocy po trzęsieniu ziemi są przesadzone.
PAP, arb